Informacje

  • Wszystkie kilometry: 32747.13 km
  • Km w terenie: 3204.40 km (9.79%)
  • Czas na rowerze: 64d 10h 06m
  • Prędkość średnia: 21.18 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tuannika.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 15 sierpnia 2015

Piwniczna Zdrój




Pomysł zrodził się w swobodnej rozmowie przy okazji Wtorku MTB, ze słów do czynów zebrała się ekipa chętna do jazdy, za przewodnika był nam Marcin który przejechał te góry już kilka razy. Startujemy o 6:30 spod jego domu pakujemy rowery na bagażnik i w drogę, na miejscu jesteśmy koło 8, parkujemy pod SKI Hotelem w Suchej Dolinie. Przygotowujemy sprzęt do wyprawy i można ruszać. Pierwszy podjazd w słońcu tak jak startował tutejszy Maraton oj nie zazdroszczę takie przepalenie na początek, gdy dojechaliśmy pod Bacówkę teren był łagodniejszy ale to dopiero mniej niż połowa podjazdu a z człowieka się leje pot.



Chwilę jazda po polnej drodze przerodziła się powoli w podjazd leśno górską ścieżką z wieloma luźno leżącymi kamieniami pierwszą próbę jako jedyny podjechałem reszta towarzyszy widziałem że pchała maszyny. Marcin mnie ostrzega że to są góry i żebym nie przesadził bo jak mnie odetnie to będzie krucho :D Posłuchałem go trochę przystopowałem, to znaczy nie pchałem się na chama pod górę pokonaliśmy kolejne podejście po kamieniach i korzeniach, wszędzie pełno owadów co staje się iście wkurzające. Na kolejnym równym terenie zarządzamy postój na złapanie tchu tutaj właśnie Łukasz decyduje że wraca bo nie czuje się na siłach dziś tak więc niechętnie ale się rozstajemy i ruszamy dalej szlakiem.



Po przejeździe sekcją kamieni i korzeni na ścieżce docieramy do pięknego widoku na Pasmo Radziejowa oraz panoramę Pienińskiego Pasu Skałkowego. Teren chwilowo jest łatwy technicznie, cały czas jednak towarzyszą nam wielkie przewyższenia, góra dół czym dalej spotykamy coraz więcej turystów pieszych jak i rowerowych. Po krótkim zjeździe rozpoczął się kolejny podjazd ścieżka była ciekawa pod górkę bez trudnych fragmentów. Po kilkudziesięciu minutach docieramy do podnóża Przehyby na znaku 20 min do Bacówki. My jednak skręcamy na Rytro i tym sposobem trafiamy na najciekawszy tego dnia fragment jeśli chodzi o techniczne sekcje.



Po listopadowej wizycie w Krynicy w podobnym gronie byłem przygotowany na wszystko, te tereny jednak przypadły mi bardziej do gustu, mimo wielkich przewyższeń które mnie mocno męczyły, na zjazdach można było się nieźle pobawić i mimo że z górki na dole czuć było zmęczenie. Do pewnej 8 metrowej kamiennej sekwencji podchodziliśmy z Marcinem 4 razy aż w końcu się udało znaleźć u podnóża. Coś trzeba było robić w czasie gdy Mirek sprowadzał.



Finałem tej kamiennej ścieżki był zjazd na łąkę i na szlak pieszy który sprawił mi nie lada problem, chyba ponad kilometr w stójce za siodełkiem cały czas kręcąc po korzeniach między kamieniami mniejszymi lub większymi. W pewnym momencie zawahanie i musiałem się cofnąć ze 2 metrów żeby powtórzyć podjazd w rezultacie całość zjechana. Pechowo zjazd skończył Marcin który wygiął hak na przed ostatnim kamieniu a Mirek potrenował schodzenie po leśnych duktach.



Po 9 kilometrach zjazdu dotarliśmy do rzeki za którą znajdowała się droga leśna prowadząca z Rytra w góry, szeroka i równa przyjemnie się jechało dopóki nie zaczął się stromy prawie 20% podjazd na którym skapitulowaliśmy i zaczęliśmy spacer koło roweru. Podczas wspinaczki temperatura spadła do 20 stopni Celsjusza i zaczął padać dookoła deszcz, w oddali było słychać grzmoty na szczęście do nas burza nie dotarła. Następne kilometry udało się spędzić na rowerze mimo że teren nadal znacząco wznosił się w górę. Czas leciał a my znajdowaliśmy się coraz wyżej i wyżej aż w końcu dotarliśmy do rozwidlenia i tym razem skierowaliśmy się na Przehybę. Tam teren trochę zmoczony od razu było widać że tutaj bardziej padało. 



W Bacówce uzupełniliśmy zapasy wody i czym prędzej ruszyliśmy w drogę powrotną bo dookoła towarzyszyły nam niepewne chmury. W dolinach świeże i czyste powietrze a na pagórkach nadal sucho i parno ze skrajności w skrajność dotarliśmy do zjazdy kamiennego którego wcześniej pchaliśmy, najbardziej chyba był zdziwiony Mirek który zjechał prawie cały fragment, nabrał przez to trochę pewności siebie i na więcej pozwalał sobie w końcowym etapie trasy. Marcin w końcówce zabrał nas jeszcze na objazd bokiem prawie cały czas leśną drogą później na dół wzdłuż nartostrady i wjechaliśmy w las tam kilka serpentyn. Jakiś kamienny przejazd na którym zaliczyłem lot nad kierownicą. Zjeżdżając zablokowało mi między kamieniami koło w rezultacie wysadziło mnie z siodełka przez kierownice i wylądowałem z pewnej wysokości na kamienie. Rower cały ja prawie też do samochodu może pół kilometra :d Tylko myć się będzie trzeba bardziej :D Dzięki za wspólną Jazdę. Powiedziałbym że było GIGA ale za  krótki dystans, więc ewentualnie mogło być MEGA :D

http://app.endomondo.com/workouts/582319824/412152...
  • DST 36.73km
  • Teren 36.00km
  • Czas 03:38
  • VAVG 10.11km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Kalorie 3976kcal
  • Podjazdy 1742m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Oj szkoda, to trzeba by było przeżyć :D Trzeba korzystać właśnie z tych terenów gdzie prowadzone były maratony zanim je zabetonują :D
Tuannika
- 20:11 piątek, 21 sierpnia 2015 | linkuj
Mega w Piwnicznej miało 50 km i ok 2000 m przewyższenia:).
I powiem Ci, że techniczne to było jednym z łatwiejszych maratonów u GG.


Tak, właśnie wyglądają maratony w górach i za to je kochamy. Za ten teren.
Tak, podjazd na Obidzę jako start maraton daje mocno w kość, to prawda, ale to tylko jeden z podjazdów ( jest jeszcze np ten 12 km w kierunku Rogacza).
Ostatnio mój szwagier zapytał mnie:
- a wjechałabyś na taką górę np Jaworzynę?
Uśmiechnęłam się.
- Jaworzyna to tylko jeden (dokładnie drugi) z podjazdów maratonu w Krynicy i to jeden z tych łatwiejszych. Owszem mozolny, ale technicznie niezbyt wymagający. Nawet taki słąbeusz jak ja, w siodle całe 5 km.
A podjazdów podczas krynickiego maratonu było wiele.. wiele...


I dlatego tak bardzo szkoda maratonów u GG... bo to było MTB przez duże M. Teraz wiecie za czym tęsknimy? I dlaczego żałujemy tych, którzy teraz jeżdżą i możliwości mają ograniczone jeśli o trasy?
Warto sobie pojeździć "śladami" tych maratonów. Piwniczna, Szczawnica, Krynica.
lemuriza1972 - 16:38 piątek, 21 sierpnia 2015 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa konag
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl