Szosa z Dawidem i Olkiem
Niestety tego dnia myślałem że pójdę malować łazienkę, jednak nie zostałem wezwany, mogłem jechać do Krakowa na trening AGH MTB lecz do tego nie byłem przygotowany bo do północy liczyłem że jednak dostanę telefon i pojadę malować. Tak się jednak nie stało i sobotę wreszcie spędziłem w domu, odpoczywając i delikatnie szwendając się koło domu. Oczekując na jakieś wieści z Soboty MTB albo Sobotniej Szosy. Pewniejsza jednak była szosa ponieważ po ostatnich deszczach podobni w lesie jest błoto i nie da się jeździć. Tak więc z Dawidem przed 14 wyruszyliśmy na spotkanie z Olkiem pod sklep BikeBrothers na ulicy Krakowskiej. Tempo po obwodnicy nadawał Dawid i mocno mnie zjechał :D coś mówił o średniej ponad 41 km/h być może i tak było ja pamiętam że jak dojechaliśmy to Olek już tam był :D. Grzebał coś przy rowerze, chwilę czekaliśmy na chłopaków aby otworzyli sklep Olkowi by mógł się zaopatrzeć w akcesoria na jutrzejszy wypad dookoła Tatr. Olek testował dziś pomiar mocy w tylnym kole więc może być grubo na podjazdach.
http://app.endomondo.com/workouts/426209002/412152...
Olek naładował kieszenie to jedziemy do Marcina pomóc mu układać drewno, niestety obeszliśmy się smakiem i pozostała nam tylko rozmowa. Nie był skłonny dać nam drzewa do układania ani wybrać się z nami na rower niestety. Tak więc po chwili ruszamy w nieznane, w między czasie dzwonię do Mirka spytać czy coś kręci, on jednak bez Staszka się nie rusza z wiadomych względów. Ruszamy najpierw przez Koszyce na Rzuchową, gdzie jeszcze się trzymam na ogonie, jednak na podjeździe na Lubinkę już wymiękam do tego telefon od Mirka tak więc zostałem z tyłu, na rozjeździe w kierunku Dąbrówki Szczepanowskiej dojeżdżam do czekających Dawida i Olka dogoniło nas wesele któremu na drodze staje właśnie straż pożarna, na rowerkach przemykamy poboczem i rozpoczynamy wspinaczkę, dla mnie to była wspinaczka a dla nich zapewne delikatne serpentynki, zawsze źle znoszę podjazdy, ale dziś jakiś nieswój się czuję. Krzyżówka zdobyta już wspólnie bo chłopaki czekali na mnie kierujemy się północnym stokiem Lubinki w kierunku Dunajca gdzie zjeżdżamy pod dom weselny w Janowicach. Stamtąd jak ocenił Olek rozpoczynamy 8 minut zdychania :D, początkowo jazda wydaje się delikatna po prawie płaskim terenie, na chwilę stajemy Olek znika w krzakach za potrzebą a Dawid daje mi dosiąść swojego potwora. Początkowo musiałem tak usiąść żeby korby nie porysować bo moje bloki do tych nie pasują. Ruszam, pozycja na rowerze wydaje się wygodniejsza, pedałuje się też delikatniej, nawet nie zauważyłem kiedy zmieniłem przerzutkę. Pod stacją narciarską zmieniamy się znowu i jedziemy w górę na krzyżówce chłopaki są trochę szybciej ode mnie. Chwila postoju i decyzja jest że jedziemy przez Pleśną a więc zjeżdżamy na Rzuchową i koło sklepiku skręcamy w prawo kierując się na drogę biegnącą koło kościoła w Pleśnej tam mocno ciśniemy z górki jednak co dobre szybko się kończy, docieramy pod wzniesienie zwane Słoną Górą dziś pora na łagodniejszą wersję, co z tego jak i tak wymagająca kręcimy każdy swoim tempem czyli ja z tyłu a Ci dwaj ścigają się na najostrzejszym fragmencie, z tyłu to wyglądało jakby pod górę zaczynał uciekać Pedro Rodríguez a szybko zaczął kontrować go Rafał Majka, a jak mogłem się temu tylko przyglądać jak Cadel Evans. Sapiąc dojechałem do nich jak czekali i ruszamy dalej, kierujemy się już na dom, a więc krzyżówka w Piotrkowicach zjazd do Łękawicy i wspinaczka koło kiosku. Dawid mówi że się nawet nie zmęczył, a ja czuje zmęczenie i jadę już delikatnie pod górkę dojeżdżamy pod kościół w Zawadzie trochę gaworzymy i w końcu się rozjeżdżamy. Po rozpędzeniu szybko byśmy zakończyli jazdę na asfalcie, na drodze za zakrętem pojawił się pies, Dawid zahamował ja też chciałem delikatnie ale nie dawało to oczekiwanych rezultatów więc przycisnąłem mocniej widząc zbliżającego się Dawida nie chciałem go przewrócić koło tylne poszło smykiem stawiając rower w poprzek drogi aż dwa razy, ale udało się wyprowadzić i szczęśliwie wróciliśmy do domu.
http://app.endomondo.com/workouts/426209002/412152...
Olek naładował kieszenie to jedziemy do Marcina pomóc mu układać drewno, niestety obeszliśmy się smakiem i pozostała nam tylko rozmowa. Nie był skłonny dać nam drzewa do układania ani wybrać się z nami na rower niestety. Tak więc po chwili ruszamy w nieznane, w między czasie dzwonię do Mirka spytać czy coś kręci, on jednak bez Staszka się nie rusza z wiadomych względów. Ruszamy najpierw przez Koszyce na Rzuchową, gdzie jeszcze się trzymam na ogonie, jednak na podjeździe na Lubinkę już wymiękam do tego telefon od Mirka tak więc zostałem z tyłu, na rozjeździe w kierunku Dąbrówki Szczepanowskiej dojeżdżam do czekających Dawida i Olka dogoniło nas wesele któremu na drodze staje właśnie straż pożarna, na rowerkach przemykamy poboczem i rozpoczynamy wspinaczkę, dla mnie to była wspinaczka a dla nich zapewne delikatne serpentynki, zawsze źle znoszę podjazdy, ale dziś jakiś nieswój się czuję. Krzyżówka zdobyta już wspólnie bo chłopaki czekali na mnie kierujemy się północnym stokiem Lubinki w kierunku Dunajca gdzie zjeżdżamy pod dom weselny w Janowicach. Stamtąd jak ocenił Olek rozpoczynamy 8 minut zdychania :D, początkowo jazda wydaje się delikatna po prawie płaskim terenie, na chwilę stajemy Olek znika w krzakach za potrzebą a Dawid daje mi dosiąść swojego potwora. Początkowo musiałem tak usiąść żeby korby nie porysować bo moje bloki do tych nie pasują. Ruszam, pozycja na rowerze wydaje się wygodniejsza, pedałuje się też delikatniej, nawet nie zauważyłem kiedy zmieniłem przerzutkę. Pod stacją narciarską zmieniamy się znowu i jedziemy w górę na krzyżówce chłopaki są trochę szybciej ode mnie. Chwila postoju i decyzja jest że jedziemy przez Pleśną a więc zjeżdżamy na Rzuchową i koło sklepiku skręcamy w prawo kierując się na drogę biegnącą koło kościoła w Pleśnej tam mocno ciśniemy z górki jednak co dobre szybko się kończy, docieramy pod wzniesienie zwane Słoną Górą dziś pora na łagodniejszą wersję, co z tego jak i tak wymagająca kręcimy każdy swoim tempem czyli ja z tyłu a Ci dwaj ścigają się na najostrzejszym fragmencie, z tyłu to wyglądało jakby pod górę zaczynał uciekać Pedro Rodríguez a szybko zaczął kontrować go Rafał Majka, a jak mogłem się temu tylko przyglądać jak Cadel Evans. Sapiąc dojechałem do nich jak czekali i ruszamy dalej, kierujemy się już na dom, a więc krzyżówka w Piotrkowicach zjazd do Łękawicy i wspinaczka koło kiosku. Dawid mówi że się nawet nie zmęczył, a ja czuje zmęczenie i jadę już delikatnie pod górkę dojeżdżamy pod kościół w Zawadzie trochę gaworzymy i w końcu się rozjeżdżamy. Po rozpędzeniu szybko byśmy zakończyli jazdę na asfalcie, na drodze za zakrętem pojawił się pies, Dawid zahamował ja też chciałem delikatnie ale nie dawało to oczekiwanych rezultatów więc przycisnąłem mocniej widząc zbliżającego się Dawida nie chciałem go przewrócić koło tylne poszło smykiem stawiając rower w poprzek drogi aż dwa razy, ale udało się wyprowadzić i szczęśliwie wróciliśmy do domu.
- DST 52.96km
- Czas 01:51
- VAVG 28.63km/h
- VMAX 73.80km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 2919kcal
- Podjazdy 795m
- Sprzęt HARD ROCX ROADRIDE 50
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj