Informacje

  • Wszystkie kilometry: 32747.13 km
  • Km w terenie: 3204.40 km (9.79%)
  • Czas na rowerze: 64d 10h 06m
  • Prędkość średnia: 21.18 km/h
  • Suma w górę: 296595 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tuannika.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 25 sierpnia 2015

Wtorek MTB na Jaworzu


Pomysł Jaworza zrodził się na ostatnim Wtorku MTB, trzeba było załatwić bagażnik na rowery bo do Czchowa trzeba dojechać, umówić się i wyruszyć w kolejną ciekawą wyprawę dla niektórych w nieznane. Zainteresowanie wycieczką przerosły moje oczekiwania, tak się złożyło że chętnych było aż 6 osób. Tak więc zorganizowało się transport, wyznaczono wstępną trasę i pozostało czekać na rozwój pogody w ten dzień. Prognozy w niedzielę nie były optymistyczne, zapowiadają opady deszczu zarówno w Tarnowie jak i w Limanowej, oj nie dobrze. Z Olkiem i Mirkiem analizujemy prognozy, jeden portal straszy deszczem inny nie. Mimo to nie zrodził się nawet pomysł odwołania wyjazdu.



Tak więc dzień wyjazdu pobudka rano, prognoza coś ma popadać ale bliżej wieczora, na forum Leszek straszy nas na dodatek deszczem a sam będzie siedział pod dachem i nam zazdrościł. Towarzystwo jest umówione ostatecznie o 7:30 na parkingu koło Biedronki na ulicy Krakowskiej ( koło Białego Wątoku). A ja ruszam na Wojnicz jakoś 6:50, oczywiście obwodnica i sunę na zachód, po zjeździe na obwodnicę Wojnicza wiatr wieje mi prosto w twarz przez co nieźle mnie spowalnia. Dojeżdżam do ronda nad Zakliczynem, przerwa na łyk wody, czas przyzwoity, drogi pozostało niewiele więc można trochę zwolnić by się tradycyjnie nie zajechać. Dojeżdżam na parking przy ulicy Basztowej w Czchowie wiele minut przed czasem, więc jadę do sklepu po wodę i dodatkowe batony, wracam na ławeczkę, siadłem sobie i dzwonię do Olka spytać jak idzie podróż. Po kilkunastu minutach dociera również ekipa Kasia, Mirek, Łukasz, Grzesiek i Olek. Szybkie rozpakowanie sprzętu przygotowanie się do jazdy i ruszamy w trasę.



Na początek dojazd do rynku kostką pod górkę na nierozgrzane mięśnie może być ciężko :D Delikatnie na początek wjeżdżamy na Niebieski szlak i południowym stokiem objeżdżamy wzniesienie Kwaśniówka (427m). Jedziemy dalej główną drogą asfaltową aż do rozwidlenia na którym widnieje znak szlaku z prawej strony, więc skręcamy i jedziemy wzdłuż ogrodzeń, po chwili dojeżdżamy do rozwidlenia i towarzystwo się pyta asfalt czy szuter? A my z Mirkiem z uśmiechem na twarzach środek :D Trochę niedowierzali i zaczęli jechać szutrem, a my na upartego na zielony szlak w las, wąskim singlem między gałęziami zaczęliśmy wspinaczkę tym sposobem jechaliśmy południowo-zachodnim stokiem wzgórza Machulec (480m). Po wypłaszczeniu skręcamy ostro w lewo na zachód i właśnie w tym kierunku zmierzamy bardzo długi czas. Po drodze raz mylimy drogę i trzeba było wrócić kilka metrów, ja złapałem kapcia więc dodatkowa chwila na odpoczynek wpadła do zegara. 



Przekraczamy drogę asfaltową Iwkowa-Tymowa i zaczynamy solidny podjazd, pierwsze chyba dziś przetarcie z terenowym podjazdem o konkretnym nachyleniu z kamieniami luźnymi i korzeniami. Spotkaliśmy sabotażystkę która uniemożliwiła nam podjazd więc wspólnie prowadziliśmy pielgrzymkę na szczyt. Tam znowu droga ostro skręca na zachód i tym sposobem kierujemy się na Bukowiec (496m). tam napotykamy na altanę, WC i miejsce na ognisko ?  Cały czas podążając zielonym szlakiem docieramy do północnych stoków Szpilówki (517m) Nieopodal może niecały kilometr dalej natrafiamy na skręt do Kaplicy Św. Urbana, nie wybraliśmy się tam bo wiemy czym to smakuje po ostatniej wizycie. Po przekroczeniu szczytu Piekarskiej Góry (515m) cały czas kierując się szlakiem na zachód docieramy do ciekawego kamienistego zjazdu na którym Mirek bardzo chętnie puszcza Olka i Grześka przodem. Szkoda że reszty też nie puścił bo spowodował upadek Kasi a ja musiałem go omijać, po drodze napotykamy na wycinkę lasu więc przejazd był utrudniony.



Gdy już dotarliśmy do drogi gruntowej, skierowaliśmy się zgodnie na wschód mieliśmy dojechać do asfaltu i jechać w górę, Olek uznał jednak że to MTB i on widzi skrót, trochę niechętnie ale pojechałem i po chwili się zgubiliśmy, pozostała nam przeprawa przez rzekę i spacer z rowerem po brzegu ale Duathlon coraz bliżej :D. Po chwili docieramy na właściwe tory i lądujemy na asfalcie, mijamy Bacówkę Biały Jeleń kierując się w górę czarnym szlakiem. Po niecałym kilometrze wędrówki na skrzyżowaniu odbijamy na prawo szlakiem prowadzącym do Rajbrota. Niestety przejazd przez miejscowość nie udany bo zaczęło mocniej padać, dlatego pogoniliśmy Łukasza żeby ubrał kurtkę przeciwdeszczową, która odganiała deszcz i po chwili już nie padało. Koło kościoła skręcamy na zachód na drogę do Żegociny, długo nią się nie przemieszczamy bo trzymamy się niebieskiego szlaku który skręca delikatnie w lewo.



Przed nami kolejny podjazd zaczyna się niewinnie drogą polno-leśną, później bardziej leśną z wieloma koleinami, korzeniami i kamieniami, z towarzyszącym momentami stromym podjazdem. Między drzewami więc albo nie pada albo liście chronią, po dłuższej chwili docieramy na skraj lasu gdzie okazuje się że pada :D wjeżdżamy na asfalt i kierujemy się na Łopusze Wschodnie (617m), po chwili zjazdu skręcamy na asfalt w lewo, nie kierując się niebieskim szlakiem w teren. Tym sposobem zjechaliśmy do centrum Rozdziele, koło kościoła i cmentarza, tam urządzamy sobie postój pod pobliskim sklepem zaopatrując się w małe co nieco. Deszcz tak jakby ustał jednak asfalt jest nadal mocno nasiąknięty. Trzymając się niebieskiego szlaku, kierujemy się drogą asfaltową w dół doliny, po kilkunastu minutach docieramy do skrzyżowania nad rzeką, skręcamy w prawo na Laskową. Po chwili przekraczamy most, kierując się drobnymi uliczkami w kierunku centrum miejscowości natrafiamy na czerwono-czarny szlak na Sałasz-Jaworz.



Przed nami długi wymagający podjazd, o konkretnym stopniu nachylenia, po drodze Kasia łapie gaz z bidonu, przez co na chwilę zwolniliśmy, Olek z Grzesiem mocno pociągnęli do przodu a Mirek z Łukaszem zabezpieczali tyły. Z tego co pamiętam niestety spory fragment szutrowego odcinka został niedawno zamieniony na czarniutki asfalt, przez co droga stała się łatwiejsza, na rozjeździe czarnych szlaków czeka Grzesiek i robi zdjęcia nam lub okolicy :D Po kilku kilometrach jazdy docieramy do szutru, miła odmiana, nagle ścianka i ciężko się jedzie więc może zejść? Piesza pielgrzymka na pobliską górę trwała dłuższą chwilę, teren stał się bardziej przyjemny to znak że już jesteśmy blisko szczytu, dojeżdżamy do niebieskiego szlaku i kierujemy się na wschód. Po kilku minutach docieramy do szczytu Sałasz (909m), oglądając mapę wyprzedzili mnie wszyscy nawet nie zwracając uwagi na szczyt :D W sumie racja naszym celem jest Jaworz a nie jakiś Sałasz :D



Po chwili dzwoni Olek nudzi się na szczycie więc wraca do nas. Przez co strata się jeszcze powiększyła, jednak to nie aż taki duży dystans napotykamy z Łukaszem na Olka który całość zgromadził na szczycie. Grześ już pojechał pod wierzę widokową a my robimy zdjęcia pod kopułą na szczycie Jaworza (921m). Zjazd ze szczytu pod wierzę widokową jakby łatwiejszy i przyjemniejszy nawet Mirek zjechał prawie bezproblemowo. Pod dachem na placu widokowym urządzamy bufet, pamiątkowe zdjęcia, niektórzy zwiedzili również taras widokowy na szczycie budowli. Wokół nas zaczyna się chmurzyć więc powoli zabieramy się do powrotu, początkowo kamieniami, które przerodziły się w szuter a później podjazd płytami skąd po raz ostatni rozwijała się panorama na plac widokowy pod Jaworzem.



Teraz czekał nas długi asfaltowy zjazd, fajnie się zjeżdżało dopóki nie zaczął padać deszcz w obawie przed śliskimi zakrętami wszyscy zwolniliśmy tempa. Niebieskim szlakiem dotarliśmy do Świdnika, zawsze jest tak że po zjeździe następuje podjazd :D Wszyscy byli bardzo szczęśliwi z tego powodu, podjazd na Jodłowiec (482m) minął przyjemnie w kroplach deszczu asfaltowym podjazdem skrajem lasu. Zjazd do krzyżówki w Tęgoborzu, tam przekraczamy drogę główną kierując się na Rąbkową, trochę pod górę trochę z górki aż do podjazdu na Tabaszową, gdzie Olek skierował nas na skrót z tyłu nieustające krzyki "Olek chyba żartujesz :)" "Olek zmień lekarza" " Olek co ty bierzesz" Podjazd konkretny wg wskazań ponad 24% nachylenia po 50 km trasy i ponad 1000 m w pionie daje w kość. Po dotarciu do skrzyżowania Olek stwierdza że skróciliśmy trasę o ponad 600 metrów :D Uśmiechy na twarzach były bezcenne. Sam byłem ciekaw co nas czeka na tym szlaku bo nigdy tu nie jechaliśmy, znaliśmy ten przejazd jedynie z map. Najpierw podjazd na Ostrą Górę (483m), leśne fragmenty, przekładane z formacjami płyt betonowych, strome ścianki które tam spotkaliśmy były serdecznie witane przez wszystkich. Następnie czekał nas podjazd na Ostrą Górę Północ (455m). Później miało być już lżej ale nie do końca nam się to sprawdziło, po prawej ręce w oddali widzimy zaporę w Rożnowie, my jednak kierujemy się dalej na północ, trochę myląc drogę, Olek jednak wyszukał jakąś ścieżkę którą docieramy do asfaltu na dole. Teraz poszukiwania mostu, Jaki znowu most? Przecież tu mostu nie ma :D Się poszuka się znajdzie.



Samochód coraz bliżej, ale promem jechać nie będziemy, skręcamy w kierunku na Habaline (453m) kierując się żółtym szlakiem czekamy na kolejne skróty strome 18% płyty z piaskiem na dobicie :D Cóż zrobić jedziemy docieramy do drogi leśnej, jedziemy centralnie na Habalinę, Olek czeka na zjazd po lewej stronie który będzie super skrótem, tak trochę z niedowierzaniem jakaś łąka, czy to tędy? może być ciekawie. Zawołałem resztę i zaczynamy zjazd (Jak teraz patrzę na mapę, ten zjazd jest oznaczony wykrzyknikiem i ma status osuwiska :) to tak dla nie wtajemniczonych :D ) Po kilku minutach zjazdu szeroką droga szutrową docieramy na skraj lasu skąd widzimy bliziutko zaporę w Czchowie. Cóż koniec coraz bliżej, rozstaję się z ekipą bo mi jazda pod samochód jest nie po drodze :D Tym razem przez Zakliczyn, Lubinkę, Pleśną udaję się do domu w czasie dość dobrym docieram do domu 18:02 chowam rower. Jak się okazało Olek dotarł do domu 18:15 więc byłem szybszy, albo Mirek tak zamulał :D



Ogólnie myślę wyjazd że wyjazd udał się, mogę go ocenić tylko w wielkich pozytywach, było sporo terenu, sporo podjazdów. Super towarzystwo, wszystkim mimo niespodziewanych skrótów dopisywały humory, w takiej atmosferze bardzo przyjemnie się podróżuje. Dzięki wielkie za Towarzystwo i do zobaczenia wkrótce na kolejnej trasie.

http://app.endomondo.com/workouts/589237882/412152...

  • DST 147.64km
  • Teren 50.00km
  • Czas 08:04
  • VAVG 18.30km/h
  • VMAX 76.50km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 8824kcal
  • Podjazdy 3056m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Filmik z trasy, jakość nienajlepsza, ale coś tam widać :)
https://www.youtube.com/watch?v=BUz0RVme-ZU
Lukasz - 21:16 czwartek, 27 sierpnia 2015 | linkuj
Potwierdzam extra wyjazd .Dobrze wszystko opisałeś-)) , a uśmiech na twarzy jeszcze długo będzie nam towarzyszył wspominając tą wycieczkę DZIĘKI!!
grzesiekst999
- 07:05 czwartek, 27 sierpnia 2015 | linkuj
hahahah :) wszystko się zgadza Krzysiu ...ale z tym sabotażem to przesada !!! SUPER WYPAD rowerowy ! :) Dzięki!!! Gość - 16:06 środa, 26 sierpnia 2015 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa dluja
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl