Informacje

  • Wszystkie kilometry: 32747.13 km
  • Km w terenie: 3204.40 km (9.79%)
  • Czas na rowerze: 64d 10h 06m
  • Prędkość średnia: 21.18 km/h
  • Suma w górę: 296595 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tuannika.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 6 września 2014

Małopolskie Sprinty Rowerowe Brzesko 2014


W środę w głowie zrodził mi się pomysł wystartowania w Małopolskich Sprintach Rowerowych organizowanych w Brzesku w najbliższą sobotę. Uznałem że będzie to świetny sprawdzian przed główną imprezą, czyli ostatnią eliminacją w Tarnowie. Nastawiłem się na ten wyjazd i w piątek przeczyściłem rower, pościągałem różne uchwyty z których inni mają ubaw i w sobotę o 8 rano wyruszyłem do Brzeska Specem. Pogoda mi się bardzo nie podobało chłodno i gęsta mgła widać ledwo na 200-300 metrów w takich warunkach pędzę starą A4 na Kraków, jadę oczywiście tempem wysokim ale nie zbyt aby się nie zajechać przed startem. Po godzinie drogi znalazłem się na Rynku w Brzesku i przeżyłem małe osłupienie nic tam nie ma, w głowie rodzi się pytanie, czy pomyliłem terminy lub miejsca? Dzwonię do domu, aby mi sprawdzili dokładne miejsce i czas zawodów.

                                                                 Trening przed zawodami, jadę śladami Karola

 Po chwili dowiaduję się że zawody zostały przeniesione na plac Kazimierza, ja w między czasie błądziłem po Brzesku z nadzieją że natrafię na tą imprezę przez przypadek. Dostałem namiary na miejsce eventu więc już żywszym tempem ruszyłem w tym kierunku. Jest po chwili wyłonił mi się plac i rozłożona już trybuna oraz podium, trasa jest już prawie cała wyznaczona więc wszystko w jak najlepszym porządku. Szukam biura zawodów i udaję się zapisać na listę. Dostałem pakiet startowy oraz numerem, wszystko jest więc pozostaje czekać na start.

                                                                   Pamiątkowe zdjęcie przed zawodami

Trasa dojazdu
http://app.endomondo.com/workouts/403820262/412152...

                                                                                 Za kratami na boisku

W ramach wyjaśnienia, Sprinty Rowerowe odbywają się na trasie do 1 kilometra długości, po Rynku lub Placach w miastach. Na początku rywalizacji losowana jest kolejność startu w próbie czasowe (jazda indywidualna na czas), każdy zawodnik ma dwie próby do wykonania, liczy się lepszy rezultat na ich podstawie tworzy się wirtualną tabele według której zawodnicy zostają rozstawieni do fazy pucharowej w której startuje się w składach 3 lub 4 osobowych (zależy od liczby uczestników). Tym razem było 9 chłopaków i 1 dziewczyna (automatycznie zwyciężczyni) ale Karolina z AGH MTB Team pokazała hart ducha i chciała stanąć do rywalizacji z chłopakami i wielu pokazała plecy na mecie. Tak więc mamy 10 uczestników, ustalono że najlepsza szóstka z eliminacji zostaje rozstawiona w półfinałach a o dwie pozostałe  lokaty rozegrany zostanie wyścig barażowy.

                                                                                         Puszysta Brama

Trasa według stałych bywalców tego turnieju walczących o klasyfikacje generalną była dłuższa niż zwykle a co za tym idzie bardziej męcząca. W najkrótszym zarysie start, prosta zakręt za którym ostry nawrót szybki łuk w prawo i znowu prosta tak z 30 metrów, zakręt w prawo 90 stopni i wjazd na sekwencję szybkich wąskich krótkich zakrętów które prowadza do mety, jednak dopiero przy drugim przejeździe, natomiast przy pierwszym przejeździe jest to wyjazd na prostą pędzącą do parku, zeskok z chodnika na kamienie kałuża i jesteśmy w parku na chodniku, skręt w lewo i sprint pod bibliotekę publiczną , nawrót , prosta 20 metrów skręt po trawie i kolejny chodnik, nawrotka po trawie za dwoma drzewami po czym następował przejazd przez bramę zbudowaną z krzewów,

                                                                                            Łuk pod drzewem

łuk w lewo i nawrót na boisko, trzeba było uważać na korbę aby nie zawadzić, powrót na chodnik i trawiaste serpentyny wokół drzew zakończone chodnikiem wracamy na plac Kazimierza, drobny podjazd wąskie zakręty lewo prawo i wypinamy się na schodki ( chyba z 8 stopni, na scenie wsiadamy i zjeżdżamy po schodach w dół, niektórzy sprowadzali, ale wydawało mi się że tam tracili po zjeździe dojeżdżało się do miejsca startu skąd tą samą trasą co na starcie docierało się do mety.

                                                                              Narada przed zawodami

Po przyjeździe dostrzegł mnie Patryk, więc chwilę pogadaliśmy dostałem pakiet startowy i nie bardzo miałem go gdzie schować, bo byłem przecież rowerem, on zaproponował że da pod opiekę bratu, który w straży zabezpieczał zawody. Od razu w oczy rzucają się znajome twarze, Marcin Biali kończy oznaczanie trasy, dostrzegam Pana Leszka który jest spikerem zawodów zarówno Sprintów jak i Pucharu Tarnowa. Tak wyruszam na zapoznanie się z trasą, pytam Marcina którędy zaczynać i wspólnie z Michałem Trojanowskim z Sokół Tarnów jedziemy spokojnie zobaczyć trasę wyścigu. Ja osobiście lubię sprintować ale na prostej asfaltowej drodze, a tutaj dochodzą elementy technicznego wchodzenia i wychodzenia z zakrętów z jak największym współczynnikiem przyspieszenia, chciałem spróbować jak mi pójdzie w tego typu rozgrywkach. Niektórzy pytają mnie dlaczego nie jeżdżę w Pucharze Tarnowa, a ja się pytam po co mi to, skoro z moją wytrzymałością mogę przejechać bardzo długi dystans ale po łagodnym terenie, ale krótki dystans po górkach to nie jest moja kraina, lux torpedy z Bieniasz Bike zapewne zdublowały by mnie już na 3-4 kółku. A tutaj to co innego, dystans 1 kilometra, na prostym OK ale tutaj przekonałem się że ogromnie dużo energii idzie w sam moment rozpędzenia roweru. 


                                                                       Pierwszy zakręt na trasie

Po pokonaniu 1 próbnego okrążenia zacząłem się zastanawiać jak pokonać schody na trasie, pod górę trzeba wybiec, ale jak znajdę się na szczycie? Zbiec i wsiadać? Czy też zjechać, spróbowałem zjechać i tego już się trzymałem do końca dnia. Chwilkę odpocząłem i znowu kilka kółek rozgrzewkowych, po chwili pojawia się zespół AGH MTB Team tak więc faworyci są więc możemy jechać :D Chwila chwila oni też muszą się rozgrzać, tak więc kręcimy się po okolicy, rozmawiamy i trenujemy, przyjeżdża Marcin na szosie z Tarnowa, aby nas dopingować. W pewnym momencie Marcin Bialik pożycza mój rower i udaje się na przejazd trasy, chyba mu siodełko nie pasowało, za nisko ? Ostatecznie chyba było znośnie bo przejechał całą trasę. Powoli organizatorzy zapraszają pod biuro zawodów, zbliża się godzina 11:00 więc pora zaczynać i wybrać formę rozgrywania dzisiejszych zawodów. Jest nas 9 chłopaków i jedna dziewczyna oraz kilka naście dzieci. Karolina z AGH wygrywa już w kategorii kobiet, ale mimo to chce się ścigać z chłopakami na trasie. Organizatorzy proponują rozegrać 2 rundy jazdy indywidualnej na czas, wyłoniona w tym najlepsza szóstka zostanie rozstawiona w półfinałach, a z pozostałych 4 osób, zostanie rozegrany bieg barażowy o 2 pozostałe miejsca w półfinałach.

                                                                              Dohamowanie do 4 zakrętu

Losowanie kolejności przejazdów wykonali organizatorzy, mnie przypadł start jako 5 zawodnikowi, za mną Michał Trojanowski, a koledzy Michał i Karol wykonają swoje przejazdy jako ostatni, przynajmniej takie były założenia. Gdyż 1 uczestnik gdy dojechał  do łącznika Park - Plac, na trasie pojawili się przechodni uniemożliwiając mu dalszą rywalizację w tym biegu, powtarzał on swoją próbę na końcu. Przygotowuję się do startu, odkładam bidon na półkę, myślę co by tu zrobić, słyszę czasy przejazdów 2 minuty 31 ( 32 37) powyżej 30 sekund, dobra start. Start odbywa się z pozycji zatrzymanej, sędzia zawodów ( Marcin Bialik) trzyma za siodełko i koło umożliwiając zawodnikowi wpięcie się w pedały i złapanie równowagi, po upewnieniu się co do gotowości zawodnika, daje znać do sędziego odliczającego czas, Odliczanie 3 , 2 , 1 , START !!!

                                                                           Skupienie na nawrocie

Ruszam trochę niepewnie ale szybko wstaję z siodełka przede mną 60 metrowa prosta trzeba się rozpędzić, widocznie jechałem szybciej niż na treningu bo mam problem żeby wyrobić się w pierwszy zakręt, ostre hamowanie i ledwo uniknąłem spotkania z żółtymi barierkami, niestety cenne sekundy uciekły, na szczęście zaraz jest nawrót więc i tak większość hamuje, łuk w prawo i wyjście na prostą na granicy, ale skutecznie długi łuk w prawo i płynnie pokonane szybkie sekwencje zakrętów, wyjście na prostą przy barierkach skaczę z chodnika przez kałużę na kamienie i jestem w parku,

                                                                                  Dojazd do bramy

jeszcze sprint po chodniku i chwila na odpoczynek nawrót i znowu trzeba przyspieszyć, czuję zmęczenie, trzeba uspokoić oddech, odcinek w parku przejeżdżam spokojnie, odzyskałem siły 2 serpentyny wokół drzew i wracam na plac Kazimierza i tam duży błąd nie wypiąłem się dostatecznie wcześnie przed schodami i tracę kolejne sekundy, zjazd na szczęście bez przeszkód i wracam na prostą startową tym razem wyrobiłem się w zakręt po nawrocie też lepiej już wchodzę w ten prawy zakręt, sekwencję zakrętów pokonuję wąsko i płynnie wpadam na metę, po chwili dowiaduję się że mam drugi czas 2:31:46. Swoje robiłem czas na pozostałych, Michał Trojanowski wykręcił nieznacznie słabszy czas 2:31:94, kolejni zawodnicy słabsze, dopiero dwójka faworytów z AGH pokonali trasę szybciej o ponad 9.5 sekundy od rywali, a między nimi była niesamowita różnica 9 setnych sekundy.

                                                                                    Schody na trasie

                                                                      Przygotowanie do zjazdu ze schodów (Udziec Mamuta)

Po pierwszej serii jestem na 4 pozycji, zastanawiam się czy w ogóle wyjeżdżać na drugą próbę, ostatecznie decyduje się spróbować lepiej wejść w 1 zakręt i później już jechać tak jak wcześniej, tak też zrobiłem z pewnością nabrałem pewności co do startu, że ktoś mnie trzyma i równowaga jest podstawą, podczas odliczania stanąłem na pedały i gdy usłyszałem START koło zakręciło mi w miejscu ruszyłem na piski w oponach, 1 zakręt dobrze lecz na dohamowaniu do drugiego odrobinę mnie zniosło, kiwam głową i jadę dalej, serpentynki tym razem po prostej ominąłem kałużę wpadam do lasu, czuje opadające siły ale technicznie fajnie mi się jedzie, czas nieważny będzie to trening przed fazą pucharową, wracam na plac i myślę o tym co mi Michał mówił na temat tych schodów skupiony chcę zrobić tak jak on mi doradzał, a czego wcześniej próbowałem i mi nie wychodziło, jest udało się sprawnie podbiegłem na schody i płynnie się wypiąłem, jednak z powrotem na rower były problemy o ile siedziałem w siodle nie mogłem się wpiąć a gdy już się udało łańcuch dziwnie skakał, ruszyłem na prostą nawrót wchodzę w prawy zakręt koło reklamy nagle czuje szarpnięcie o kur.....

                                                                                          Powalony na ziemię


                                                                                         Wyklepie się?

zawadziłem o reklamę i już lecę na kostkę, leżę koło roweru myślę po co, dlaczego, przecież półfinał raczej pewny jechałem dla treningu. Biegnie lekarz, spiker, sędzia, fotograf, chciałem jechać jeszcze do mety ale jak zobaczyłem stan roweru to stwierdziłem po zawodach. Trzeba się wycofać.

                                                                          Koło przywiezione do domu

Biorę rower i idę do biura zawodów gdzie opatrzeć ma mnie lekarz. Stan mojego roweru wzbudza zainteresowanie mediów natomiast lekarz interesuje się moim samopoczuciem. Ogólnie obtarty prawy łokieć na który zakłada mi opatrunek, lewe kolano też straciło trochę skóry, lekkie zadrapania na stroju i to by było na tyle. Szczypie, świędzi, Pan Leszek chce mi zorganizować rower, abym mógł dalej wystartować, ale czy mnie się jeszcze chce? Na cudzym rowerze nie będę miał takiego czucia (Wojtek Kołodziej z Brzeska oferuje mi swój rower za co mu serdecznie Dziękuję) , inna geometria to wszystko zmienia. Postanawiam się wycofać z zawodów, zadzwonię po Dawida może przyjedzie mnie odebrać z Brzeska. Dawid przyjeżdża i wspólnie oglądamy wyścigi dzieci, bieg barażowy, półfinały i finały. Bardzo ciekawie układała się walka w biegu barażowym po świetnym starcie prowadził Wojtek Kołodziej niestety podczas wyjazdu z parku złapał kapcia i przegrał z rywalami, brawa dla niego za hart ducha mimo defektu kontynuował jazdę i dojechał do mety na samej obręczy. A sensacyjnie Karolina awansowała do półfinału.


                                                                                       Półfinał

Wystarczy popatrzeć na załączonym obrazu jaką przewagę wypracował sobie Karol na pierwszych pięciu metrach wyścigu, od startu do mety prowadził niezagrożenie, Karolinie udało się wywalczyć 3 miejsce, gdyż rywal miał problem z rowerem. W drugim półfinale pewnie wygrał Michał i zespół AGH będzie miedzy sobą rywalizować o zwycięstwo w dzisiejszych zawodach, bo nikt nie był w stanie im dorównać tego dnia. Potrzeba chwili wytchnienia dla sprinterów, dlatego na trasę wyruszają dzieci do rywalizacji na krótszej trasie.
W końcu wielki Finał, na starcie najlepsi zawodnicy dnia, wybierają pola startowe, wpinają się w bloki i oczekują na odliczanie. I ruszyli ze startu AGH jak torpedy wyskoczyli  bloków startowych, gdy już wydawało się że dojazd do 1 zakrętu wygra Michał, po zewnętrznej objechał go Karol i to on rozpoczął ten wyścig na prowadzeniu, Michał jednak nie odpuszczał, siedział mu na kole i oczekiwał na chociażby najmniejszy błąd, tuż za nimi podążał kolejny zawodnik którego imienia nie pamiętam, wydaje mi się że z OTR Kraków. W parku para AGH odskoczyła rywalom i wiadome było że to między nimi rozstrzygnie się walka o 1 miejsce, gdy dojeżdżali do schodów Karol patrząc na ubytek powietrza w kole pomylił trasę i w tym momencie Michał zwietrzył szanse i pierwszy skoczył na schody i zaczął uciekać. Karol delikatnie zjechał i próbował go gonić jednak w jego kole były tylko opary powietrza, ciężko było pokonywać techniczne fragmenty, powoli rywal go dochodził i na końcu 2 okrążenia zaatakował i wywalczył w ten sposób 2 miejsce a Karol musiał pocieszyć się 3 miejscem.

                                                                Uczestnicy biegu finałowego (ja w tle na scenie z Marcinem)

                                                                          Zwycięzcy Michał, Karolina i Leszek

Zawody może nie cieszyły się zbytnio dużą popularnością, kilku kibiców na trasie część kibicowała część narzekała jak to Polacy, że nie ma informacji że zawody, przechodzą jak ćmy i narzekają że ich obsługa przestawia, po coś ta taśma biało czerwona w końcu rozwinięta i zgoda władz też była skoro sam burmistrz był obecny na zawodach, zainteresowanie pobliskimi kolarzami mógłbym rzec ze znikome. Organizacja zawodów jak najbardziej profesjonalna. SUPER zabawa trzeba się wykurować i wystartować w kolejnej edycji. Dzięki za zawody. Gratulację dla zwycięzców.

  • DST 35.87km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:14
  • VAVG 29.08km/h
  • VMAX 60.30km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1986kcal
  • Podjazdy 125m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 września 2014

Szosowe przedbiegi

Dziś z Marcinem wybraliśmy się na delikatną szosę przez obwodnicę do Ładnej następnie nadal A4 pojechaliśmy do Pogórskiej Woli, tam udało się przez leśny szuter przedostać do drogi asfaltowej którym dotarliśmy do Jodłówki Wałki, następnie na Wolę Rzędzińską i na światłą w Ładnej, momentami robię sobie przyspieszenia w wiadomym celu. Z Ładnej na Skrzyszów i Łękawica, gdzie zaczynamy podjazd pod dom w Zawadzie, postój pod domem Marcina i naglę dostrzegam Olka na którego oczekiwałem. Osaczyły nas komary więc po chwili rozjechaliśmy się w swoich kierunkach.

http://app.endomondo.com/workouts/403458632/412152...

  • DST 47.62km
  • Czas 01:48
  • VAVG 26.46km/h
  • VMAX 68.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2568kcal
  • Podjazdy 365m
  • Sprzęt HARD ROCX ROADRIDE 50
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 września 2014

Wieczorna Czwartkowa Szosa

Bardzo dziwna akcja, wcześniej byłem MTB teraz przesiadłem się na szosę lekko ubrudzony po przewrotce, umyłem tylko kolano i ruszyłem na szosę. W Nowodworzu dobrze mi się kręciło więc postanowiłem po raz kolejny zmierzyć się z płaskim segmentem w Radlnej tym razem dobrałem dobrą taktykę i pokonałem swój czas. Następnie udałem się szybko na Lubinkę, starając się jechać równym tempem w miarę intensywnym. Po dotarciu na krzyżówkę zatrzymałem się i zacząłem myśleć, sprawdzam Endomondo nie włącza się więc nie sprawdzę, gdzie jest Dawid, chce dzwonić po Marcina okazuje się że nie mam środków na koncie. Zrezygnowany szybko zjeżdżam do Janowic nawrót na moście i jadę w górę, gdy przejechałem kościół napotkałem z przeciwka jadącego kolarza, gdy podjechał bliżej byłem pewien że to Marcin. Razem udaliśmy się na podjazd koło domu weselnego w kierunku Lubinki, Marcin na początku mocno przycisnął jednak później stracił dobre tempo, po podjeździe luźnym tempem udaliśmy się na krzyżówkę i zjechaliśmy w dół do Błonia a następnie Zgłobice, gdzie próbuję pogonić jednego gościa na skuterze, podjeżdżamy na skrzyżowanie Krakowska -Czerwona gdzie się rozstajemy, pod drugiej stronie dostrzegam Sławka i Leszka więc podjeżdżam na drugą stronę drogi zamienić kilka słów. Ciemno chłodno się robi rozjeżdżamy się pędzę na obwodnicę i do domu.

http://app.endomondo.com/workouts/402842575/412152...


  • DST 51.50km
  • Czas 01:51
  • VAVG 27.84km/h
  • VMAX 66.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2810kcal
  • Podjazdy 551m
  • Sprzęt HARD ROCX ROADRIDE 50
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 września 2014

Marcinka


Dziś miałem ochotę przejechać się na Marcinkę, przeczytałem że Leszek będzie tam dziś, więc może by się tak przyłączyć. Wyjechałem stosunkowo wcześnie i udałem się pod kapliczkę św. Walentego, tam czekał już Sławek, wspólnie oczekiwaliśmy ponad kwadrans na przyjazd spóźnionego Leszka. Wszyscy w komplecie więc możemy jechać, na Marcinkę trasą ostatniej edycji Pucharu Tarnowa, na jednym zakręcie zaliczam uślizg przez co trochę nazbierałem błota na siebie. Po drodze mijamy dopingujących nas ludzi, wszystkie fragmenty były do podjechania, w lesie większość błota wyschła, ale jak widać nie wszystko. Po pętelce udaliśmy się na szczyt początkowo lasem, pod szczytem oddzieliłem się i pojechałem do domu zmienić rower. 

https://www.endomondo.com/workouts/402841924/41215...
  • DST 12.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 00:52
  • VAVG 13.85km/h
  • VMAX 55.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 943kcal
  • Podjazdy 391m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 września 2014 | Uczestnicy

Szosowa przejażdżka

Po wtorkowych przygodach środę planowałem spędzić na delikatnej przejażdżce szosą, prawie plan się udał, była szosa było delikatnie ale tylko z górki. Ogólnie wyścig z czasem, Dawid spieszył się z serwisem amortyzatora aby ze mną i Olkiem udać się na wieczorną szosę. Planowany wyjazd był na godzinę 17:30 jednak z drobnym poślizgiem wyjechaliśmy koło godziny 17:50, najpierw Piotrkowice przez granice Zawady, podjazd prawie wytrzymałem ich tempem zostałem na dobre 10 metrów, na Słoną Górę już dałem radę choć lekko nie było, zjazd do Pleśnej serpentynami pociągli mocno i wykręciliśmy KOM-a tylko nie wiem kto najszybciej, bo Oni chyba jeszcze na Strave nie wrzucili trasy. Po tym zjeździe skończyła się przyjemna jazda i zaczęła walka :D ruszamy w kierunku kościoła w Pleśnej i jedziemy w górkę, fajnie bo były momenty że widziałem ich jeszcze w zasięgu wzroku. Na szczycie chwilę poczekali aż dojechałem i powtórka z rozrywki, zjazd i podjazd, zrobiliśmy 3 podjazdy i 2 zjazdy, gdyż po trzecim zdobyciu szczytu udaliśmy się w kierunku krzyżówki na Lubince, tam skręciliśmy na lewo do góry, wzdłuż lasu zjechaliśmy w kierunku Dunajca i wylądowaliśmy koło domu weselnego w Janowicach, skąd rozpoczęliśmy podjazd na Lubinkę, jak się okazało całkiem dobrym tempem, choć mnie się wydawało że chłopaki na mnie czekali i dlatego jechali wolniej, ostatnie serpentyny już nie wytrzymałem i zostałem z tyłu.

                          Stelvio Pass Road, WłochyTrasa położona na wysokości około 2,7km n.p.m. w Alpach ma 48 zakrętów.

Powoli robi się zmrok, analiza tras którędy mamy się udać do domu, wygrywa opcja podjazdu na Rychwałd, w lesie wolniej bo tylko ja świecę lampką, dotarliśmy na Rychwałd i szybki zjazd w dół staram się jechać tak aby im oświetlać drogę a jednocześnie nie zderzyć się z nimi. Dotarliśmy do Pleśnej i zaczęło coś kropić, mżyć lub jak to można nazwać. Rozpoczynamy podjazd na Słoną Górę serpentynami, Olka straciłem z pola widzenia a Dawida zarysy widziałem w oddali, po wypłaszczeniu mogłem złapać trochę powietrza i ustabilizować oddech. Na skrzyżowaniu doszliśmy Olka i wspólnie rozpoczęliśmy dalszy podjazd, Dawid wyciągnął z kieszonki lampkę i trzymał ją w ręce Olek myślał że jedzie samochód, ale zaraz światła zaczęły się rozjeżdżać i coś mu się to dziwne wydawało :D Słona zdobyta, teraz jazd do Łękawki i podjazd z Łękawicy spod kiosku na Marcinkę, tempo regularne ale bez szarpania tym razem. Po krótkiej rozmowie pod kościołem udaliśmy się do domu, przewyższeń wyszło sporo, średnia prędkość zadawalająca, dobrze jest teraz pora zmienić system treningów przed zawodami. Dzięki za Jazdę . POZDROWER


Przebieg trasy
http://app.endomondo.com/workouts/402428882/412152...

  • DST 57.83km
  • Czas 02:28
  • VAVG 23.44km/h
  • VMAX 70.90km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2175kcal
  • Podjazdy 1335m
  • Sprzęt HARD ROCX ROADRIDE 50
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 września 2014 | Uczestnicy

GIGA Wtorek MTB


Dziś dla odmiany napiszę krótką relację z wycieczki. Pogoda z rana była bardzo nieprzewidywalna, znaczne zachmurzenie połączone z przeciętną temperaturą. Nie wiedziałem czego się spodziewać, czy się będzie rozpogadzać czy też zacznie padać. Jaki strój wybrać, na krótko czy zabrać coś na deszcz. Ostatecznie okazuje się że za dużo myślę i pojechałem na krótko co było idealnym wyborem. Dawid jeszcze rano był w mieście i nie wiedziałem czy zdąży się wybrać, ostatecznie odrobinie spóźnieni ale dotarliśmy na miejsce zbiórki.



Skład : Mirek, Łukasz, Dawid, Krzysiek
Dystans : 93,80 kilometrów
Czas : 5 h 47 m 52 s
Średnia wysokość 307.89 m
Najniższy punkt 197.0 m
Najwyższy punkt 525.3 m
Maksymalna różnica 328.29 m
Łączna wysokość podjazdów 2178.7 m
Łączna wysokość zjazdów -2178.2 m
Dystans podjazdów 38.15 km
Dystans po płaskim 17.64 km
Dystans zjazdów 38.94 km

Przebieg trasy
http://app.endomondo.com/workouts/401620479/412152...



Tak więc plan na dziś na życzenie Łukasza ma być terenowo i ekstremalnie, z Mirkiem niemożliwe ale może coś się uda. Plan jest ambitny, przez Kokocz na Brzankę, podobny pomysł ostatnio wybiła nam burza która nas dopadła w Jodłowej, dziś według głównego metopaty kraju z tych chmur deszcz miał nie spłynąć i z takim przekonaniem pokonywaliśmy kolejne kilometry.
Jeszcz chwilowa refrelksja pod sklepem Antoniego i ruszamy w trasę, początkowo delikatnie chodniczkiem pod obwodnice, na czele peletony Mirek mocno nabuzowany bo dawno nie siedział w siodle. Ach będzie się działo, przejeżdżamy pasy i pędzimy na Marcinkę szuterek mija bez najmniejszych problemów, później asfalcik i jesteśmy na Marcince, skręcamy na las Kruk aby dostać się do Trzemesnej. Po drodze jak to zawsze bywa są uśmiechy i pogaduszki bardziej lub mniej rozwinięte. Zjazd w lesie Dawid prowadzi nagle patrzy w tył nie ma reszty a dopiero przejechaliśmy 300 metrów pewnie poszli na grzyby zaczekamy na dole, Pan zbieracz grzybów informuje nas ze na dole jest dziura w drodze :D którą Dawid przejechał bez problemu reszta towarzystwa dla pewności przeprowadziła, co okazało się trudniejsze od samej jazdy. Później dojazdówka do asfaltu trochę szutru, trochę ziemi i błota.
Podjeżdżając w górę odczuwamy że robi się coraz cieplej będzie dziś wspaniała pogoda sobie myślę. Dojechaliśmy do krzyżówki pora na teren, zjazd szutrową drużką przejazd przez rzeczkę i ziemny podjazd trochę po kaminiach pod górę, spodziewałem się że będzie bardziej mokro, a tu miła niespodzianka sucho prawie wszędzie aż się chce jechać dalej. Wszystkim na trasie dopisują humory bo dlaczego by miało być inaczej. Przejeżdżamy asfaltowy łącznik, szuterek i łąkę która prowadzi nas do leśnego podjazdu który też jest przejezdny i suchy, dojeżdżamy nim do szutru łączącego Szynwałd z Trzemesną. Zjeżdżamy nim w dół kierując się właśnie na Szynwałd, tam przy drodze głównej krótki postój w sklepie i ruszamy na wspinaczkę, pierwsza asfaltowa, później krótka szutrowa i w końcu szybki zjazd szutrem po którym nastąpił mostek i zaczynamy się wspinać na Świnią Górę. Na szczycie krótka dyskusja gdzie jedziemy, jak nie wiemy gdzie jechać to za mną :P ( W pizdu do przodu ) Mirek dostrzega że nie jechał tą trasą nigdy, a później mówi że pamięta tą trase po czym stwierdził że nigdy tu jeszcze nie był :D W między czasie jak on błądził między myślali próbowaliśmy zjechać jeden banalny zjazd i uwiecznić to na zdjęciu.



Przed nami znowu zjazd szutrowy i podjazd skrajem lasu do asfaltu takim to sposobem znaleźliśmy się na skrzyżowaniu Zwiernik Zalasowa. Padały naciski z tyłu że jedziemy najkrótszą drogą na Kokocz więc podjechaliśmy go asfaltem, z tyłu słyszę głosy Krzysiek nie hamuj !, mam ich głęboko gdzieś jadę swoim tempem, po chwili wyprzedzają mnie i próbują uciec Mirek z Łukaszem, spoglądam na Dawida on niezainteresowany ściganiem, więc dałem na pedały i zeskoczyłem z asfaltu wyprzedzając ich poboczem, co tam było trawa ziemia czy kamienie nie pamiętam, jadę dalej z przodu i słyszę coś nadjeżdża spoglądam w bok to znowu ON Majka zaczyna atakować, myślę z nim nie wygram 2 miejsce mnie satysfakcjonuje. W takiej oto kolejności dotarliśmy na Kokocz, szczęśliwi iż zdobyliśmy pierwszy szczyt na naszej trasie. Pamiątkowe zdjecia, odzyskanie sił przegląd krajobrazu i ruszamy dalej. Dostałem zastrzeżenie że jedziemy prostym odcinkiem a nie jakimiś chaszczami jak ostatnio.



Dobra no to bawimy się w szosowców i asfaltem w dół, dojeżdżamy do Lubczy, tam za stacją benzynową dajemy w prawo i tam kiedyś znaleziony przez mnie łącznik okazuje się zaogrodzony marnym drutem, ale najwidoczniej ktoś nie życzy sobie tam naszej obecności, wyjście jest jedno :d 10 metrów wcześniej jedzie kolejna droga powinna też doprowadzić na górę. Tak też zrobiliśmy, podjazd i dotarliśmy do asfaltu, którym udając się na południe dostaliśmy się do Kowalowej, kolejna wizyta w sklepie i dobieramy trasę, Mirek poprowadzi nas na pasmo Brzanki nie przez Wisową ale przez Kowalową. Ja nie mam nic przeciwko, uzupełniamy co się da i jadymy, do naszej kapliczki przydrogowej która dała nam schronienie 2 tygodnie temu w czasie ulewnych deszczy, dziś nie była już przykryta, więc mielibyśmy gorzej. Zjeżdżamy w dół asfaltem prędko i to co przeraziło Łukasza spory sporych rozmiarów podjazd, który trwał i trwał przez kilka kilometrów, jechaliśmy i jechali, Dawid zatrzymał się zrobić zdjęcia a my jedziemy dalej, zaraz Dawid już na czubie peletonu, który jest sporo rozciągnięty, dojeżdżam na szczyt w pewnej odległości za Dawidem i łapię oddech.



Za chwilę przyjeżdża Mirek z Łukaszem, ja łapię oddech niezmordowany Mirek rusza dalej w trasę, po chwili wytchnienia rusza za nim Łukasz, Dawid skończył posiłek i też ruszył za nimi ja nie mogłem zostać gorszy i zebrałem się w sobie i rozpocząłem podjazd. Swoim równym tempem starałęm się podjechać cały podjazd, Dawid uciekł już na przód, ja widzę Mirka i powoli zbliżam się do niego i Łukasza, nie ma się co spieszyć, droga jeszcze przed nami długa. Przejazd przez żółty szlak rowerowy to iście idealna zabawa dla kolarzy MTB, którzy lubią się ubrudzić, zamoczyć koła w błocie i poćwiczyć jazdę w delikatnym terenie. Obecne są tam zarówno szybsze odcinki jak również wolniejsze fragmenty, każdy znajdzie tam coś dla siebie, wąwozy, podjazdy ścieżkami usłanymi kamieniami i korzeniami coś pięknego. Na drodze młaki, kałuże i makły oraz inne niezidentyfikowane twory natury. Przebijamy się przez drogę i ruszamy dalej szlakiem, teren nadal urozmaicony, dostępne wszystko co tylko chcemy. Miałem nie pisać o lamieniu zjazdów przez Mirka więc o tym nie wspominam, wspomnę tylko że odgłos jego klockow hamulcowych spłoszył zwierzęta z obrębu 2 kilometrów. Powoli daje się zaobserwować że teren daje w kość Łukaszowi, widać zmęczenie w jego jeździe, w sumie też świeży nie jestem, damy radę! przecież nie jesteśmy mięczakami. Dajemy dalej, teren trochę łagodnieje gdy dojeżdżamy do leśnej drogi, później nawet pojawia się asfalt i takim to sposobem dostajemy się na drogę która prowadzi na Ostry Kamień. Zaraz zjeżdżamy za szlaban na krótki łącznik terenowy, niektórzy wolą jechać od razu asfaltem i wbijać na Ostry Kamień natomiast Mirek czuje sentyment do tego odcinka. Tak więc doczekaliśmy się podjeżdżamy już na Ostry Kamień, ścieżka początkowo wije się w górę po czym mamy przyjemne szybkie sekwencje zjazdowe, połączone z krótkimi podjazdami, na Miłość Mirek nie strasz już tych zwierząt !!! Bardzo przyjemnie mi się dziś zjeżdżało po korzeniach i kamieniach, czerpałem z tego ogromną frajdę. Trochę zostałem aby dojechać z Łukaszem na Brzankę dotarliśmy trochę później niż Mirek z Dawidem. Na Brzance zawołaliśmy Panią z bufetu zdjęcia, posiłki i odpoczynek zajął nam jak chłopaki mówili prawie pół godziny. Po tej przerwie plan był jasny jedziemy na zjazd koło Klasztoru, pędzimy niczym struś pędziwiatr w dół i ostre hamowanie na drodze koza. Udało się bezpiecznie dojechać do asfaltu więc cel kolejny to szczyt Nosalowa. Widziałem że Mirek i Łukasz ze strachem patrzyli na szczyt przed nami, ja myślę no to się powoli tam wytoczymy :D, ja cisnął nie będę nie chce mi się już. Ale ostatecznie jechałem tak sobie z resztą, najpierw asfaltem później łąką i wjechaliśmy do lasu, podjazd ciągnął się w nieskończoność, naglę ujrzałem słupek pamiętałem go z ostatniej wyprawy to juz koniec podjazdu. Teraz pora na zjazd a raczej płaski odcinek z momentami na dół. Dotarliśmy do krzyżówki ostro w lewo i jedziemy na dół, Mirek woła wolniej bo Łukasza nie widać, ja zwalniam patrze a Łukasz zaraz za nim jest, nie wiem co znowu kombinował, ale szybko ich zostawiłem z tyłu. A Dawida juz prawie nie widać z przodu, jadziemy i dojechaliśmy do choinek koło których ostatnio prowadziliśmy, szukam Dawida on już chyba na dole, sprowadzam pierwsze 3-5 metrów BO SIĘ TROCHĘ CYKAM wsiadam na rower i próbuję jechać na dół. Ślizgam się bo ostro jest jednak ale pre do przodu, dojeżdżam do końcowego odcinka widzę Dawida na dole, wspina się bez roweru do góry, ja 4 litery za siodełki i ślizgamy się w dół, manewruję klamkami delikatnie po czym stwierdzam że lepiej je puścić bo za bardzo rzuca i końcowy odcinek już bardziej w stylu jak się uda to dobrze, jest jestem na dole obracam się spojrzenie na górę i wypinam się.



Mirek z Łukaszem nagle pojawiają się w miejscu gdzie ich widać, prowadzą rowery, Dawid ich namawia do zjazdu, Mirek siada na rower tylko do zdjęcia i prawie zalicza glebę ( o czym miałem nie pisać ). Udało się przekonać Łukasza i zwinnie jak się potem okazało bez przedniego hamulca zjechał ten zjazd. U podnuża Łukasz wymienił klocki i ruszyliśmy przez futrkę w ogrodzeniu na asfalt, tam dojechaliśmy do DK977 i odbiliśmy na podjazd na Meszną Opacką, tam kolejny PIT Stop i rozmowa z tubylcami. Ruszamy dalej zjazd do Buchcic i wspinaczka szutrem do Łowczowa, tam już zmordowani jedziemy jedziemy wzdłuż Białej do Pleśnej, przejeżdżamy do Świebodzina po drodze spotykamy Rafała z Oshee Bike Brothers Team.
Dalej już przez Pole Kukurydzy docieramy do Tarnowca, tam ja się odłączam i wspinam się na Marcinkę a reszta ekipy rusza na Tarnów.
Dzięki za wspólną jazdę, program obliczył mi według danych z mapy łączną wysokośc podjazdów ponad 2000 metrów, więc lekko nie było.
Dla takich wyjazdów opłaca się ruszać z domu.
Do następnego POZDROWER



  • DST 93.80km
  • Teren 35.00km
  • Czas 05:47
  • VAVG 16.22km/h
  • VMAX 69.30km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 6307kcal
  • Podjazdy 2178m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 września 2014

Między opadami

Gdy już wybierałem się na szosę po godzinie 16 ze wschodu nadciągnęły intensywne opady deszczu, spowodowały one opóźnienie w wyjeździe na trasę, a co za tym idzie skrócenie dystansu, miało być koło 80 kilometrów, a pozostawało czekać aż przestanie padać i zacznie przesychać. Koło 19 zdecydowaliśmy z Marcinem że można spróbować coś pokręcić na szybkiego bo zmrok coraz bliżej, tak więc udaliśmy się w kierunku Rychwałdu, pociągnąłem mocniej tylko w Radlnej aby sprawdzić jak noga ciągnie jakby było dobrze to bym pokusił się o atak na czasówkę było jednak inaczej więc równym tempem pokonaliśmy ten dystans. Następnie bocznymi dróżkami do Pleśnej i rozpoczęliśmy wspinaczkę na Rychwałd, dokuczała nam dziś duża wilgotność miejscami zapewne grubo ponad 90%. Po zdobyciu szczytu chwila na złapanie oddechu i pora wracać, dookoła co jakiś czas widać pioruny i błyskawice na niebie. Jeszcze do Pleśnej było jasno w Rzuchowej przeciętnie ale zanim dojechaliśmy do Kłokowej zrobiło się nagle ciemno, przyszła noc, i przy blaskach latarni przydrożnych dotarliśmy na szczyt Zawady zwanej Marcinką.

http://app.endomondo.com/workouts/401195706/4121522
  • DST 34.88km
  • Czas 01:24
  • VAVG 24.91km/h
  • VMAX 60.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1859kcal
  • Podjazdy 374m
  • Sprzęt HARD ROCX ROADRIDE 50
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 września 2014

Krążenie po mieście

Rano miałem jechać pod Dębicę rowerem ale ze względu na pośpiech wybrałem się samochodem, po powrocie przesiadka na 2 kółka i musiałem odwiedzić kilka sklepów w Tarnowie, powrót do domu i oczekiwanie na koniec opadów deszczu.

http://app.endomondo.com/workouts/401195637/4121522
  • DST 20.80km
  • Czas 00:55
  • VAVG 22.69km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1014kcal
  • Podjazdy 217m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 31 sierpnia 2014 | Uczestnicy

Marcinka PT jako widz


Taki oto w oddali widok na zamglony Tarnów. Jeszcze półzmrok spowodował że zdjęcie jest mega niewyraźne. Rano kościółek a później jazda na Puchar Tarnowa. Na miejscu byłem tuż po 9 więc jeszcze mały ruch na trasie, przejechałem połowę trasy i wróciłem na bruk, w między czasie mijali mnie Jarek Miodoński i Piotrek Zając z Bieniasz Bike Team. Pokręciłem się po okolicy spotkałem kilka znajomych twarzy ale nadal nie mogłem dostrzec Dawida. Oglądałem wyścig juniorów i juniorek kiedy na horyzoncie pojawił się Leszek z Dawidem, zjechałem z nimi w dół pod samochód i gdy Dawid rozkładam rower a Leszek przygotowywał się do startu ja zauważyłem brykającego kotka i na nim skupiłem swoją uwagę.

http://app.endomondo.com/workouts/400374707/412152...


Podszedłem bliżej, kot skakał i gonił za liśćmi, gdy go zawołałem położył się na plecach i zaczął dotykać mnie łapami i jednym susem skoczył mi na rękę i zaczął za nią skakać, gdy go chciałem złapać odskakiwał, ostatecznie z powrotem wrócił do gonienia za liśćmi a ja wyjąłem telefon i chciałem podejść i zrobić mu zdjęcie z odległości na jaką mnie dopuści i się udało :D



Dawid gotowy, Leszek tak samo, Dawid do pracy Leszek na rozgrzewkę, mnie w spadku zostały dwa rowery i spokojnym spacerkiem idę w stronę startu. Opieram rowery o słup i przyglądam się kolejnym kolarzom, na rozgrzewce, na trasie wszystkim, coraz więcej znajomych twarzy. BikeBrothers Oshee Team, Gomola Trans Airco, Bieniasz Bike Team, Sokół Tarnów wszyscy zjawili się na tych zawodach. Mastersi przygotowują się do startu, to ja idę na zakręt zostałem poproszony o pomoc przy podawaniu bidonu Darkowi Dudzińskiemu. Czas mija przyjemnie bo dzielimy się emocjami z długich wypraw z Tomasz Żołądź (słabo u mnie z ortografią więc wolałem nie odmieniać :D ) . W trakcie wyścigu przychodzi Dawid i zabiera swój rower na rozgrzewkę, a ja nadal na posterunku z bidonem. Po wyścigu zjechała się spora grupa i zatrzymała się koło nas, lada chwila startują Dawid, Olek, Piotrek i wielu wielu innych z Orlików i Elity. A ja w planach mam przemieszczać się po trasie jakby ktoś coś potrzebował i oczywiście liczyć im pozycje w miarę możliwości. Na kostce ruszyli jak zwykle ile siły w nogach, jak tylko myknęli koło mnie podjechałem trochę do góry gdzie trasa zjeżdżała w dół i kolarzy czekał techniczny zjazd i zakręt na wilgotnej trawie. Nagle pojawiły się dwie rakiety Bieniasz Bike Team liczę osobno Orlików i Elitę aby powiedzieć chłopakom pozycje, pierwszy przyjechał Dawid na 4 pozycji, Piotrek na 6 a Olek na 4 w swojej kategorii. Zmienić miejsce czy nie? Zostaje na kolejne kółko, czekam koniec pierwszego kółka na zakręcie kostki, wypadają pierwsi wypatruję Dawida ale niestety go nie widzę, jest Piotrek chyba 5, jest Olek 4 i w końcu pojawił się Dawid na 7 pozycji. Znowu podjeżdżam w górę popatrzeć na zjazd, przejeżdżają w podobnej kolejności, no to sus na łąkę. Stanąłem na łące i liczę stoperem Olkowi stratę do 3 lokaty, oraz pozostały podaje pozycje, przejechali już sporo zmęczeni a do połowy dystansu jeszcze długa droga, Piotrek mówi mi ze leżał :D w sumie widać na rękach i nogach ślady. Podjechałem za nimi łąkę i wskoczyłem w las na nawrót, oparłem rower o drzewo i liczę przejeżdżających kolarzy Olek ma już 40 sekund straty, więc dobrze nie jest, nadjeżdża Piotrek woła z daleka o wodę bo zgubił bidon, udało się sprawnie dokonać tankowania, wszystko odbyło się w trakcie jazdy bez wpływu na tempo jazdy.



Dawid mówi że złapał już niezłą bombe, w sumie Piotrek też mówił że jedzie żeby przetrwać bo noga nie daje tak jakby tego chciał. Bez wody to nie jazda, zjeżdżam na łąkę podać mu jeszcze raz bidon, na podjeździe, Olek na łące ma już tylko 30 sekund straty, ciekawe czy da radę dojść 3 miejsce, Piotrek się śmieje że mam słodziutki ten napój w bidonie :D Szybko wróciłem do lasu lecz, bidon nie był już mu potrzebny bo został mu już dostarczony jego na trasie. Wtedy straciłem już rachubę kto za kim jedzie i którą ma pozycję, stawka tak się rozciągła, 3 grupy zawodników były na trasie , numery koło 30 , numery ponad 120 oraz takie powyżej 220, tak porozrzucane że z trudem ogarnąć można było sytuację, według przejściowych obliczeń Olek miał już minutę straty, Piotrek jechał już na 4 miejscu, a Dawid 6 bądź 7 ale pewności nie miałem udało się że nie został zdublowany, zauważyłem że za Olkiem już nikt z kategorii nie jedzie w zasięgu 3 minut, Dawid na ostatnie kółko został wpuszczony jako ostatni więc skorzystałem z okazji i też wjechałem na kawałek trasy i pokręciłem się po okolicy ścieżkami wyścigowymi.

Po koronacji zwycięzców oraz losowaniu nagród każdy udał się w swoją stronę, ja do domu przez las, Dawid z Olkiem do Piotrka.
  • DST 9.56km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:07
  • VAVG 8.56km/h
  • VMAX 54.90km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1229kcal
  • Podjazdy 398m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 sierpnia 2014

Sobotni Bałagan

Z samego ranka zaczął padać deszcz, więc do Tarnowa wybrałem się grubo po 9 a w sumie to prawie pod 10. Droga mokra, leci woda z kół, nieprzyjemna jazda, dojechałem do celu rower na pakę i jadę do centrum.

http://app.endomondo.com/workouts/400058699/412152...

Skończyłem jakoś przed 17 i wyruszyłem w drogę powrotną za asfaltem wzdłuż obwodnicy a później obwodnicą, kontaktuje się w między czasie z ekipą Kolosa niestety oni skończyli kręcić się po Lipiu i lecą na Buczynę, a ja akurat z stamtąd jadę. Przekonuje ich do wpadnięcia na Marcinkę, oni mówią że się zastanowią, no to kręcę do domu zjeść obiadek i przebrać się w rowerowe ciuchy.

http://app.endomondo.com/workouts/400058750/412152...

4 minuty po 18 wyjechałem z domu na krótki epizod po Marcince, dojechałem do lasku i od razu widzę że już trasa częściowo oznakowana przed jutrzejszym Pucharem Tarnowa. Ruszam i ja przejechać trasę, wolno i delikatnie, dojeżdżam do momentu gdzie jeszcze nie było oznaczeń i gdzie tu jechać, pojechałem za światłem i wypadłem na łąkę, kątem oka widzę Mirka Bieniasza prowadzi kogoś na ogonie zjeżdżam i puszczam ich. A sam swoim tempem dojeżdżam do asfaltu i zaczynam od nowa trasę, tym razem postęp oznakowania podążył już dalej i przejechałem znacznie dłuższy dystans trasy, jednak jeszcze nie kompletną trasę. Zjazd na łąkę i jedziemy jeszcze raz z nadzieją że tym razem wszystko pójdzie dobrze. Tak i się stało, trasa była względnie sucha i przejezdna momentami w zagłębieniach było wilgotno oraz na granicy łąki z lasem były odcinki bardziej wymagające. Aż mnie zastanawia o jakich błotach wspominał Tomek z Mirkiem, podobno tam były tak niedogodne warunki że odpuścili Marcinkę i udali się na Buczynę. Po objechaniu kompletnej pętli udałem się asfaltem do domu, z jednej strony już się ciemno robiło, poza tym Grand Prix na żużlu w Gorzowie zaczynało się o 19:00.

http://app.endomondo.com/workouts/400058786/412152...


  • DST 28.27km
  • Czas 01:42
  • VAVG 16.63km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1769kcal
  • Podjazdy 565m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl