Informacje

  • Wszystkie kilometry: 32747.13 km
  • Km w terenie: 3204.40 km (9.79%)
  • Czas na rowerze: 64d 10h 06m
  • Prędkość średnia: 21.18 km/h
  • Suma w górę: 296595 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tuannika.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:1558.82 km (w terenie 115.00 km; 7.38%)
Czas w ruchu:67:04
Średnia prędkość:23.24 km/h
Maksymalna prędkość:72.90 km/h
Suma podjazdów:18615 m
Suma kalorii:85366 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:59.95 km i 2h 34m
Więcej statystyk
Niedziela, 31 sierpnia 2014 | Uczestnicy

Marcinka PT jako widz


Taki oto w oddali widok na zamglony Tarnów. Jeszcze półzmrok spowodował że zdjęcie jest mega niewyraźne. Rano kościółek a później jazda na Puchar Tarnowa. Na miejscu byłem tuż po 9 więc jeszcze mały ruch na trasie, przejechałem połowę trasy i wróciłem na bruk, w między czasie mijali mnie Jarek Miodoński i Piotrek Zając z Bieniasz Bike Team. Pokręciłem się po okolicy spotkałem kilka znajomych twarzy ale nadal nie mogłem dostrzec Dawida. Oglądałem wyścig juniorów i juniorek kiedy na horyzoncie pojawił się Leszek z Dawidem, zjechałem z nimi w dół pod samochód i gdy Dawid rozkładam rower a Leszek przygotowywał się do startu ja zauważyłem brykającego kotka i na nim skupiłem swoją uwagę.

http://app.endomondo.com/workouts/400374707/412152...


Podszedłem bliżej, kot skakał i gonił za liśćmi, gdy go zawołałem położył się na plecach i zaczął dotykać mnie łapami i jednym susem skoczył mi na rękę i zaczął za nią skakać, gdy go chciałem złapać odskakiwał, ostatecznie z powrotem wrócił do gonienia za liśćmi a ja wyjąłem telefon i chciałem podejść i zrobić mu zdjęcie z odległości na jaką mnie dopuści i się udało :D



Dawid gotowy, Leszek tak samo, Dawid do pracy Leszek na rozgrzewkę, mnie w spadku zostały dwa rowery i spokojnym spacerkiem idę w stronę startu. Opieram rowery o słup i przyglądam się kolejnym kolarzom, na rozgrzewce, na trasie wszystkim, coraz więcej znajomych twarzy. BikeBrothers Oshee Team, Gomola Trans Airco, Bieniasz Bike Team, Sokół Tarnów wszyscy zjawili się na tych zawodach. Mastersi przygotowują się do startu, to ja idę na zakręt zostałem poproszony o pomoc przy podawaniu bidonu Darkowi Dudzińskiemu. Czas mija przyjemnie bo dzielimy się emocjami z długich wypraw z Tomasz Żołądź (słabo u mnie z ortografią więc wolałem nie odmieniać :D ) . W trakcie wyścigu przychodzi Dawid i zabiera swój rower na rozgrzewkę, a ja nadal na posterunku z bidonem. Po wyścigu zjechała się spora grupa i zatrzymała się koło nas, lada chwila startują Dawid, Olek, Piotrek i wielu wielu innych z Orlików i Elity. A ja w planach mam przemieszczać się po trasie jakby ktoś coś potrzebował i oczywiście liczyć im pozycje w miarę możliwości. Na kostce ruszyli jak zwykle ile siły w nogach, jak tylko myknęli koło mnie podjechałem trochę do góry gdzie trasa zjeżdżała w dół i kolarzy czekał techniczny zjazd i zakręt na wilgotnej trawie. Nagle pojawiły się dwie rakiety Bieniasz Bike Team liczę osobno Orlików i Elitę aby powiedzieć chłopakom pozycje, pierwszy przyjechał Dawid na 4 pozycji, Piotrek na 6 a Olek na 4 w swojej kategorii. Zmienić miejsce czy nie? Zostaje na kolejne kółko, czekam koniec pierwszego kółka na zakręcie kostki, wypadają pierwsi wypatruję Dawida ale niestety go nie widzę, jest Piotrek chyba 5, jest Olek 4 i w końcu pojawił się Dawid na 7 pozycji. Znowu podjeżdżam w górę popatrzeć na zjazd, przejeżdżają w podobnej kolejności, no to sus na łąkę. Stanąłem na łące i liczę stoperem Olkowi stratę do 3 lokaty, oraz pozostały podaje pozycje, przejechali już sporo zmęczeni a do połowy dystansu jeszcze długa droga, Piotrek mówi mi ze leżał :D w sumie widać na rękach i nogach ślady. Podjechałem za nimi łąkę i wskoczyłem w las na nawrót, oparłem rower o drzewo i liczę przejeżdżających kolarzy Olek ma już 40 sekund straty, więc dobrze nie jest, nadjeżdża Piotrek woła z daleka o wodę bo zgubił bidon, udało się sprawnie dokonać tankowania, wszystko odbyło się w trakcie jazdy bez wpływu na tempo jazdy.



Dawid mówi że złapał już niezłą bombe, w sumie Piotrek też mówił że jedzie żeby przetrwać bo noga nie daje tak jakby tego chciał. Bez wody to nie jazda, zjeżdżam na łąkę podać mu jeszcze raz bidon, na podjeździe, Olek na łące ma już tylko 30 sekund straty, ciekawe czy da radę dojść 3 miejsce, Piotrek się śmieje że mam słodziutki ten napój w bidonie :D Szybko wróciłem do lasu lecz, bidon nie był już mu potrzebny bo został mu już dostarczony jego na trasie. Wtedy straciłem już rachubę kto za kim jedzie i którą ma pozycję, stawka tak się rozciągła, 3 grupy zawodników były na trasie , numery koło 30 , numery ponad 120 oraz takie powyżej 220, tak porozrzucane że z trudem ogarnąć można było sytuację, według przejściowych obliczeń Olek miał już minutę straty, Piotrek jechał już na 4 miejscu, a Dawid 6 bądź 7 ale pewności nie miałem udało się że nie został zdublowany, zauważyłem że za Olkiem już nikt z kategorii nie jedzie w zasięgu 3 minut, Dawid na ostatnie kółko został wpuszczony jako ostatni więc skorzystałem z okazji i też wjechałem na kawałek trasy i pokręciłem się po okolicy ścieżkami wyścigowymi.

Po koronacji zwycięzców oraz losowaniu nagród każdy udał się w swoją stronę, ja do domu przez las, Dawid z Olkiem do Piotrka.
  • DST 9.56km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:07
  • VAVG 8.56km/h
  • VMAX 54.90km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1229kcal
  • Podjazdy 398m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 sierpnia 2014

Sobotni Bałagan

Z samego ranka zaczął padać deszcz, więc do Tarnowa wybrałem się grubo po 9 a w sumie to prawie pod 10. Droga mokra, leci woda z kół, nieprzyjemna jazda, dojechałem do celu rower na pakę i jadę do centrum.

http://app.endomondo.com/workouts/400058699/412152...

Skończyłem jakoś przed 17 i wyruszyłem w drogę powrotną za asfaltem wzdłuż obwodnicy a później obwodnicą, kontaktuje się w między czasie z ekipą Kolosa niestety oni skończyli kręcić się po Lipiu i lecą na Buczynę, a ja akurat z stamtąd jadę. Przekonuje ich do wpadnięcia na Marcinkę, oni mówią że się zastanowią, no to kręcę do domu zjeść obiadek i przebrać się w rowerowe ciuchy.

http://app.endomondo.com/workouts/400058750/412152...

4 minuty po 18 wyjechałem z domu na krótki epizod po Marcince, dojechałem do lasku i od razu widzę że już trasa częściowo oznakowana przed jutrzejszym Pucharem Tarnowa. Ruszam i ja przejechać trasę, wolno i delikatnie, dojeżdżam do momentu gdzie jeszcze nie było oznaczeń i gdzie tu jechać, pojechałem za światłem i wypadłem na łąkę, kątem oka widzę Mirka Bieniasza prowadzi kogoś na ogonie zjeżdżam i puszczam ich. A sam swoim tempem dojeżdżam do asfaltu i zaczynam od nowa trasę, tym razem postęp oznakowania podążył już dalej i przejechałem znacznie dłuższy dystans trasy, jednak jeszcze nie kompletną trasę. Zjazd na łąkę i jedziemy jeszcze raz z nadzieją że tym razem wszystko pójdzie dobrze. Tak i się stało, trasa była względnie sucha i przejezdna momentami w zagłębieniach było wilgotno oraz na granicy łąki z lasem były odcinki bardziej wymagające. Aż mnie zastanawia o jakich błotach wspominał Tomek z Mirkiem, podobno tam były tak niedogodne warunki że odpuścili Marcinkę i udali się na Buczynę. Po objechaniu kompletnej pętli udałem się asfaltem do domu, z jednej strony już się ciemno robiło, poza tym Grand Prix na żużlu w Gorzowie zaczynało się o 19:00.

http://app.endomondo.com/workouts/400058786/412152...


  • DST 28.27km
  • Czas 01:42
  • VAVG 16.63km/h
  • VMAX 57.60km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1769kcal
  • Podjazdy 565m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 sierpnia 2014

Rychwałd szosą

Dziś miałem jechać na szosę i tak też się stało, jednak niestety pojechałem sam. W zasadzie miałem kręcić się po okolicy i zrobić ze 2 podjazdy, wybór padł na Rychwałd. Tak więc w Radlnej atak na KOM-a niestety nieudany jak się okazało wyrównałem tylko swój wynik. No to zaczynam podjazd pod Rychwałd, na przestanku autobusowym mijam 2 odpoczywających kolarzy, ja pcham się w górę, źle nie było ale do dobrego czasu zabrakło, później zjazd do Pleśnej, spróbowałem przycisnąć i poprawiłem rekord o 9 sekund. No to powtórka z rozrywki, nawrotka koło cmentarza i jazda na Rychwałd, tym razem jak się okazało delikatnie mocniej, zjazd już bez przyciskania i powrót do domu. 7000 km w tym roku pokonane, cel na ten sezon coraz bliżej. Wyszło mało kilometrów, przewyższeń trochę więcej, dobre i to. Szkoda że noga nie podawała tak jakbym tego chciał. :(


http://app.endomondo.com/workouts/399528443/412152...
  • DST 43.16km
  • Czas 01:35
  • VAVG 27.26km/h
  • VMAX 68.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 2339kcal
  • Podjazdy 647m
  • Sprzęt HARD ROCX ROADRIDE 50
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 sierpnia 2014 | Uczestnicy

Czwartkowy Podwieczorek "MTB"


                                                                               
Panorama na Zawadę oraz w dolince Tarnów :D

SKŁAD : Krysia, Iza, Krzysiek
W liczbach


Wyjazd 16:35
Dystans 74,83 km
Czas trwania 3h:13m:32s
Śr. prędkość 23,2 km/h
Przewyższeń ok 621

Ślad trasy na endomondo w linku poniżej

https://www.endomondo.com/workouts/399108274/41215...

Krzysiek na podjeździe na Lubinkę                                                        Krzysiek na podjeździe na Lubinkę © lemuriza1972

Pogoda od samego rana sama zachęcała aby wybrać się pokręcić po okolicy. Ja jednak byłem uwiązany, po telefonie musiałem czekać w domu na rozwój wydarzeń. Po południu gdy już wszystko było jasne, dostałem telefon od Krysi, podwieczorek bardziej asfaltowy i wcześniej bo już o 17. Ucieszyłem się bo rozkręcić się trzeba po 2 dniach przerwy, a w grupie zawsze raźniej, jeszcze Dawid SMS przysyła że Gomola dziś jeździ no to fajno. Przygotowanie do jazdy i jedziemy, w miarę szybko pokonałem obwodnice byłem przed czasem więc pokręciłem się jeszcze po okolicy, podobno lepiej się spóźnić niż być przed czasem :D

Przez Trzy Kopce                                                                         Przez Trzy Kopce © lemuriza1972

Wszyscy są? tak więc możemy jechać , dziś tak wypadło że peleton tylko 3 osobowy, zastanawiałem się w którym kierunku się udamy, wybór padł na Tuchów, okrążenia wokół rzeki Biała. Po drodze spotykamy kilka target-ów jednak żaden z nich nie okazał się wymagającym przeciwnikiem. Trasa do Pleśnej delikatna i w cieniu rozmów i dyskusji, pająki, łazienki i tym podobne. Następnie ruszyliśmy w kierunku na Tuchów południowym brzegiem rzeki, rozmyślając na tematy bliżej nieokreślone, padały hasła Dukla, Piwniczna, żużel, hałas i nocleg poza domem :D Ogólnie o wszystkim i o niczym długo by się rozwodzić, a droga w między czasie leciała i leciała. Spotkaliśmy kilku uprzejmych kierowców dla których połowa drogi to za mało i chętnie wysłali by nas żebyśmy jechali najlepiej środkiem rzeki :D


                                                                                   GOMOLA X 2 na podjeździe

Powrót przez 3 kopce, raz na dół raz do góry, z siodła na siodło dojechaliśmy z powrotem do Pleśnej, w między czasie Krysia po raz kolejny robiła zasłonę dymną swoimi hamulcami. Podczas drugiego okrążenia poruszony został temat moich sąsiadów Państwa Gomola i jego Gomolątek. Tak też w dobrych nastrojach dokończyliśmy drugą rundę, po drodze spotkaliśmy psa który zataczał koła wokół własnej osi oraz rozmowną kozę która nas witała za każdym razem głośnymi odgłosami. Była opcja aby podjechać prosty odcinek asfaltowy na Słoną Górę jednak nie został on zaakceptowany, kiedy indziej na świeżo można spróbować, a teraz udajemy się na Lubinkę malinowym szlakiem. Na podjeździe drobne kłopoty z napędem i jedziemy dalej, górka nie taka straszna jaką ja malują. Wokół zapach malin aż się nie chce z stamtąd ruszać. Po drodze malownicze krajobrazy towarzyszą nam z obu stron, zachód słońca coraz bliżej, mamy lampki więc nie jest nam to straszne, zjeżdżamy do Błonia i kierujemy się już na Tarnów, po kilku minutach dotarliśmy do celu. Dziewczyny udały się na spoczynek, a ja chciałem jeszcze pokręcić kilka kilometrów więc pojechałem przez Koszyce Małe i Duże a może odwrotnie, do Rzuchowej tam zrobiłem pętle i przez Kłokową, Nowodworze wróciłem przez Tarnowiec do domu. Nie chciałem uwierzyć że na liczniku wybiło prawie 75 kilometrów nawet nie wiem kiedy to zleciało. Dzięki za zaproszenie i za jazdę. Do zobaczenia na trasie. POZROWER

  • DST 74.83km
  • Czas 03:13
  • VAVG 23.26km/h
  • VMAX 58.50km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 3509kcal
  • Podjazdy 621m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 sierpnia 2014 | Uczestnicy

Poniedziałkowy Wtorek MTB

                                                                 Piękny widok na początku wyprawy w tle Koszyce oraz Lubinka

SKŁAD : Mirek, Dawid, Krzysiek

W liczbach


Wyjazd 10:35 DOM
Dystans 69,02 km
Czas trwania 4h:09m:33s
Śr. prędkość 16,6 km/h
Przewyższeń ok 1369


Ślad trasy na endomondo w linku poniżej
https://www.endomondo.com/workouts/397149399/41215...

Mirek na podjeździe                                                                                 Mirek walczący z podjazdem

Dzień zaczął się dość nietypowo, wstałem dopiero po 8 rano, co zwykle mnie się nie zdarza. Wstałem Dawid już był na nogach, oczywiście śniadanko + komputer, po pewnym czasie Dawid ma telefon i przychodzi do mnie że Mirek chce jechać na Brzankę o 10, patrzę na zegarek jest 9:30 a ja muszę jeszcze pomóc dziadziowi koło domu. Telefon w dłoń i idę zrobić co trzeba, zajęło mi to grupo ponad 40 minut, jest już 10:15 wracam do domu, Dawid jeszcze jest, o 10:30 wstępnie pod sklepem Antoniego. Staram się zebrać do drogi jak najszybciej, wyjeżdżamy koło 10:35, o której docieramy pod sklep nie wiem, ale średnią mamy koło 38 km/h. Mirek już na nas czeka z Antonim zapewne od przeszło 10 minut. Wartko się zbieramy Mirek dosiada kosiarki i ruszamy w trasę, trochę nietypowo taki Szybki Wtorek MTB w Poniedziałek. Na szuterek i szybciutko pod kościół w Zawadzie, po drodze gonią nas 2 psy które mnie spłoszyły w wyniku czego znacznie przyspieszyłem. Bez postoju zjeżdżamy w kierunku pętli autobusowej w Zawadzie i dyskutujemy nad trasą naszej dzisiejszej wyprawy, były różne warianty, jednak ostatecznie został wybrany Branka przez Rychwał, z takim przekonaniem ruszyliśmy dalej. Jak z Zawady najprościej trafić na Rychwałd, omijając główne drogi ? Zjeżdżamy z granic Zawady asfaltem pod pętlę autobusową w Porębie Radlnej, następnie kierujemy się na zachód i koło szkoły Podstawowej skręcamy na most i tamtędy dostajemy się do Radlnej, następnie w Świebodzin wschodnim brzegiem rzeki Biała dojechaliśmy aż do Relaksu w Pleśnej. Przejeżdżamy do drogi głównej i odbijamy na żółty szlak, wspinaczka była bardzo przyjemna, nawierzchnia była delikatnie wilgotna ale bez nadmiernej wilgoci i błota, ścieżka co prawda została solidnie wymyta jednak przejechać się dało prawie cały dystans. W między czasie Dawid znajduje objazd powalonego drzewa i na inny stawia drogowskaz pomagający w ominięciu przeszkody. Po dojechaniu na wypłaszczenie napotykamy Mirka który na nas czeka z telefonem w ręce, myśleliśmy że robi nam zdjęcia a on szukał tej opcji w telefon bo bał się, utraty trasy na endomondo. Tak więc po opanowaniu manualnych zdolności sterowania telefonem komórkowym wróciliśmy z Dawidem i po raz kolejny przejechali po kałużach aby Mirek mógł uchwycić nas na fotografii.


                                               Mirek obiecał że przyjedzie samochodem i pozbiera wszystkie śmieci

Następnie zrobiliśmy mu zdjęcie jak zjeżdża z konara drzewa, podczas zjazdu zaobserwował śmieci leżące pod drzewem lecz nie zabrał ich ze sobą. Ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem, ciekawe uczucie zwykle tamtędy zjeżdżamy, wjeżdżamy w las i doświadczamy ciekawego przejazdu najpierw pod górkę następnie delikatnie w dół. Później podjazd trawiastą drogą, który przemienił się w błotnistą drogę, lecz sprawnie można było ją przejechać. Po zmaganiach z błotem pozostał nam szutrowy podjazd i tak znaleźliśmy się na asfalcie.

Cudownie jest
                                                                           Widok na dolinę Rychwałdu

Skręcamy w lewo i kierujemy się na wierzę w Lichwinie, tam odbijamy na wschód w kierunku krzyżówki na Rychwałdzie a następnie zjeżdżamy do Mesznej Opackiej, przed wjazdem do Lasu na granicy Tuchowa odbijamy dwa razy na prawo i czeka nas dłuższy asfaltowy zjazd wąską drogą, na jednym z zakrętów z przeciwka wypada terenówka z przyczepą, która na nasz widok zjechała dość konkretnie w fosę jednak równie sprawnie z niej wyjeżdżając. Tym sposobem dobiliśmy się do głównej drogi Tuchów-Gromnik, przejechaliśmy 200 metrów na południe i dotarliśmy do Lubaszowej, przez przejazd kolejowy i most nad rzeką Biała. Zaczęliśmy obierać wariant dzisiejszego podjazdu czy pojedziemy koło Klasztoru czy też wybierzemy podjazd żółtym szlakiem od Lubaszowej. Podczas rozmyślań, Mirek decyduje że jedziemy żółtym, lecz nagle Dawid skręca w prawo i zadziwia tym zagraniem naszą dwójkę. Dawid skręcił na trasę Pucharu Polski XC który odbył się kilka miesięcy temu w Lubaszowej, pamiętałem te tereny z filmu nakręconego kamerą GoPro więc wiedziałem czego mogę się spodziewać. Początek łatwy lecz dający w kość, asfaltowy podjazd o narastającym nachyleniu stoku, wspinaliśmy się powoli lecz równym tempem, w oddali widzimy dwa targety które również walczą ze wzniesieniem, nagle kończy się asfalt i zaczyna się stromy podjazd po płytach brzegowych, po podjechaniu tego przewyższenia dostrzegamy dwóch młodych rowerzystów koło domu stojącego po lewej stronie drogi. Cały dzień przebiega w iście przepięknej atmosferze której towarzyszą piękne widoki spowodowane przejrzystym niebem, tak i było tym razem po lewej przepiękny widok na pasmo Brzanki a po prawej łąki i lasy uniemożliwiały nam przegląd krajobrazu.

Brzanka                                                                     Początek pasma Brzanki ? Czubek wieży widać :D

Chwila na odpoczynek, bo teren ewidentnie uległ wypłaszczeniu, czas na łyk wody, zdjęcia krajobrazu i jedziemy dalej. Droga polna a za kilkanaście metrów już widać wjazd do lasu pod nie najmniejszym kątem. Przekraczamy granicę pole - las i widzimy piękne podjazdy wąwozami, Dawid prowadzi bo zna te tereny jak zwiedzał trasę XC, jak się okazało prowadził nas żółtym szlakiem, teren ciągle się wznosił jednak zważywszy na tempo podjeżdżania nie sprawiał nam trudności. Teren bardzo ciekawy, podjazd technicznie prosty więc i nie ma się nad czym rozwodzić. Mirek proponuje Dawidowi żebyśmy trzymali się żółtego szlaku, którym prawdopodobnie trafimy na Brzankę. Dawid w odpowiedzi zaprasza na odbicie w prawo, Mirek trochę pomarudził że nie chce mu się, że lepiej żółtym, Dawid go przekonuje że odstąpimy od szlaku na maksymalnie 100 metrów, mimo kaprysu na twarzy przychyla się do jego propozycji i nalega abym jechał za Dawidem, chyba nie widział filmiku z trasy bo wydał się zaskoczony tym co nas tam spotkało. Ja spodziewałem się przejazdu przez wąwóz o którym słyszałem wiele razy i widziałem na zdjęciach oraz filmikach, nie sądziłem w sumie że wcześniej będę musiał przejechać trzy łatwiejsze wąwozy, po odpowiednim przyglądnięciu się przeszkodzie, ustawieniu się i cofnięciu na parę metrów aby mieć czas na wpięcie w SPD ruszyłem, dwa wąwozy pokonane trzeci ze względu na korzenie odpuściłem, sprowadziłem i podjechałem do Dawida który czekał przy największym wyzwaniu, ola la to jest pionowa ściana myślę sobie, a on twierdzi że to 2 razy zjechał, w sumie nic dziwnego po Jeleniej Górze, oraz tym co widziałem w Lesie Wolskim jestem w stanie potwierdzić że to zjechał. Słyszę wołanie z tyłu odsuń się Mirkowi bo zjeżdża, przesuwam się w lewo, Mirek podjeżdża użył niecenzuralnych słów, w łagodnym rozumieniu "chyba jesteście nie spełni rozumu jeśli myślicie że to zjadę, to jest może dla Enduro" ( Pole popisu dla Staszka - pseudo hulajnoga). Dziś było ewidentnie wilgotno dlatego Dawid też nie zdecydował się na zjazd w tym miejscu tego dnia. Tak więc w tył nazad i wracamy na żółty szlak, z nadzieją trafienia na coś nowego i fajnego a w rezultacie dotarcia na Brzankę. Znowu pod górkę nie ma lekko, na drzewach nadal dostrzegamy oznaczenia żółtego szlaku więc jesteśmy na dobrej drodze, w lesie sucho jedynie miejscami drobne kałuże oraz na bardziej stromych stokach spływają strugi wilgotnych strumieni. Z za zakrętu wyłania się kolejny bardziej stromy podjeździk z kamiennym podłożem, podjeżdżamy wszyscy bez żadnych problemów, wygląda tak jakbyśmy dotarli na jakiś szczyt. Droga chyba kieruje się na południe, po chwili dostrzegamy kolejny żółty znak, super jedziemy dobrze, mamy delikatnie z górki a chwilami płasko, jedziemy tak delikatnie leśną drogą, nagle rozwidlenie i żółty znak na drzewie po środku dwóch dróg, wybieramy tą po lewej stronie i niepewnie zjeżdżamy w dół nie widząc po drodze kolejnych oznaczeń, mamy już zawracać, kiedy Dawid oznajmia że dojeżdżamy do tamtej drogi i znowu jesteśmy na żółtym szlaku, może ten znak na środku informował że to są dwie równorzędne drogi prowadzące żółtym szlakiem. Tak by inaczej jedziemy dalej, dojeżdżamy do kolejnego rozwidlenia tym razem po prawej stronie stoi wyraźny drogowskaz informujący gdzie każda droga prowadzi, my skręcamy na lewo żółtym szlakiem, teren zaczął się fajnie urozmaicać, rozpoczął się niewinnie lecz później zaczął się ciekawy zjazd, leśną drogą pełną luźnych kamieni, kolein oraz wymytych szczelin w drodze, brakowało tylko liści które by to przykrywały,

Były tez zjazdy                                                   Zjazd żółtym szlakiem do Lubaszowej, na wschodnim grzbiecie Nosalowej

Dawid zjeżdża płynnie i zdecydowanie, jakby jechał po płaskim, Mirek po raz kolejny straszy zwierzynę odgłosem swoich hamulców, zarzucając tylnym kołem jak wąż podczas pełzania, ja zatrzymuję się na zdjęcie i staram się zjechać swoim tempem, taka jazda długo nie trwa bo doganiam Mirka i z tyłu obserwuję jego poczynania, nagle coś jest nie tak, dojeżdżamy do młodych krzewów, a za nimi widzę tylko stromą skarpę, nawet Dawid się zatrzymał, Mirek mówi że Staszek wspominał o fragmencie który trzeba pokonać z przysłowiowego buta. Zastanawiamy się i ostatecznie prowadzimy rowery w dół, przy dobrym nastawieniu i bez tych krzewów może i byśmy zjechali, lecz w tych warunkach, wyjeżdżasz zza gałęzi odsłania Ci się korzeń lub kamień i może być już za późno żeby go ominąć i upadek gotowy. Zważywszy na stromy stok samo zejście jest niczym Golonkowy zjazd o których słyszeliśmy w wielu opowiadaniach. Dawid próbuje zjechać końcówkę bokiem po liściach i mu się to udaje, ja próbowałem jechać jego śladami lecz popełniłem błąd zaczęło mi tył podnosić i zrezygnowałem, wspólnie z Mirkiem sprowadziliśmy na dół a Dawid robił nam zdjęcia,

Były też zejścia                                                                          Sprowadzamy po stromym stoku

w między czasie zastanawialiśmy się nad optymalną ścieżką tego zjazdu. Tylko co dalej, dojeżdżamy do łąki, ewidentne grzęzawisko, nie widać chociażby jednej ścieżki na lewo jest mostek zrobiony z czterech bali drewna który prowadzi do furtki, po analizie otoczenia jakiś Baran zaogrodził szlak i nie ma przejazdu.

                                                                                   Dawid powoli zjeżdża na dół

Próbujemy na wprost dostać się do drogi, nic z tego chaszcze wyższe od nas, a przy Dawida wzroście to nie były rumianki ani maki. wycofujemy się i przemy na południe krajem łąki i lasu, po ostrężynach, patykach i po różnych roślinach których nazw nie znam i nie zamierzam poznawać. Trafiamy na coś udeptanego, prawdopodobnie szlak zwierząt lub ścieżkę grzybiarzy, zarośla stają się coraz gęściejsze a nędzna ścieżeczka skręca nie śmiele w las i delikatnie pod górę. Powoli również roślinność w lesie rośnie coraz gęściej, Mirek napotyka pierwszego grzyba którego ogląda i wyrzuca, mimo późniejszych prób nie udaje nam się go zlokalizować, może 10 metrów dalej Mirek znowu znajduje grzyba, schodzi z roweru i znajduje kolejne, będzie grzybowa w domu, Dawid pomaga Mirkowi spakować grzyby do reklamówki i włożyć do kieszonki podobno jakieś Borowiki znalazł. Ja zostawiając rower szukam wyjścia z tej sytuacji, najlepszy widok jest z góry więc podchodzę kilka metrów stokiem do góry i zauważam koryto w lesie, ślad wyciągania drzew z lasu, prowadzi w dół kilka naście metrów przed miejscem gdzie staliśmy, zszedłem po rower i udaliśmy się na ten zjazd. Na czele ekspedycji stanął Mirek, spowodowało to poprawę humoru z tyłu peletonu :D byliśmy świadkami pokazu węża jeżdżącego na łyżwach po lesie. Mirek na Saguaro ja na Pytonie a Dawid na łysym Ralfie daje i tak sobie lepiej radę :D Po kilku minutach docieramy po raz kolejny do łąki jednak tym razem jest to delikatna łąka porośnięta trawami i bujną roślinnością, na prawo prowadzi polna droga, cywilizacja wróciliśmy do świata zamieszkałego przez ludzi. W niedalekiej odległości widzimy jak to Mirek nazwał bród, ja bym to nazwał potokiem lub żwawo płynącą rzeczką.

Strumyk                                                                                 Dawid po raz III na przeprawie


                                                                                                 Moja przeprawa


                                                                                                 Mirek na przeprawie

Dawid bez chwili namysłu wskoczył do niej i prędko znalazł się na drugiej stronie, Mirek skoczył z roweru, rozochocony Dawida próbą dokonał stylistycznych poprawek, wyrzucił gałąź leżącą na brzegu odgiął trawy pochylone z prawej strony i stwierdził że już możemy jechać Dawid stanął na brzegu z aparatem i śledził nasze przeprawy. Wszyscy pokonali przeprawę na piątkę z plusem (woda w butach :) ). Teraz powtórka Dawid wraca na drugą stronę abyśmy mu zrobili zdjęcie w rzece. Godzina 13:30 a my w Lubaszowej, Dawid chciał być na 14  w domu, nawet na szosie ciężko było by się wyrobić. Jeszcze kawałek łąki i jesteśmy na drodze w Jodłówce Tuchowskiej. Po chwili dojeżdżamy do rezydencji Ser Barana dzięki któremu znaleźliśmy grzyby, przejazd przez rzekę i mnóstwo wrażeń. Nareszcie docieramy do żółtego szlaku na Brzankę, w sumie to pierwszy raz będę na tej trasie, podjazd asfalt plus płyty szybko zamienia się w leśny wąwóz, z tego co widzę ciężko w tych warunkach było by tu podjechać, a wręcz było to niewykonalne.


                                                        Pchamy ! Pchamy ! Pchamy ! Wszyscy przed telewizorami

Dlatego zdobywamy ten podjazd z buta, teren skrupulatnie się podnosi po lewej mamy powiększający się wąwóz, a po prawej brzeg i wyrwę w ziemi spowodowaną wymyciem podczas gwałtownych deszczy. Idziemy dalej, gdy tylko jest to możliwe wsiadamy na rowery i staramy się jechać, na jednej rynience odchodzi mi tylne koło i zatrzymuję się w poprzek uniemożliwiając przejazd Dawidowi, Dawid się śmieje że jak nie Mirek to ja :D niestety nie to było najgorsze, przyłożyłem sobie kierownicą w kolano i zaczynałem odczuwać potężniejszy ból podczas pedałowania.

                                                                                        Wieża w Lubaszowej

Dawid mi przypomina że na Pytonie się tak nie podjeżdża bo nie ma on bocznego trzymania i to było pewne że mi się śliźnie opona. Niesprzyjającą okolicznością było również fakt że w tym miejscu teren był bardziej nawilgnięty niż na sąsiednim stoku, z niewiadomych przyczyn na dodatek zaczął mi zaciągać wózek, byłem zmuszony od tej pory wszystko podjeżdżać na środkowej tarczy z przodu, co z bolącym kolanem było mało przyjemne. Wspinamy się już od kilku dobrych minut, Mirek odbija z żółtego szlaku na jakiś delikatniejszy podjazd pokazany przez KraTomasza, przynajmniej tam myślał, i po chwili znowu znaleźliśmy się na żółtym szlaku. Na średniej tarczy nie mogę mielić w miejscu jak Mirek na młynku więc żwawym tempem dojeżdżam do Dawida i po chwili znaleźliśmy się na szczycie koło wieży w Lubaszowej. Klika zjazdów leśną drogą i znaleźliśmy się chyba na Polanie Morga, przynajmniej tak wnioskowałem po tym co widziałem.

Widoki
                                                                                       Widok z Polany Morga

Teren ewidentnie bardziej podmokły, liczne kałuże na jednej znosi mnie w krzaki a chłopaki przejeżdżają bez problemowo. Przed nami kolejny podjazd oczywiście z luźnymi kamieniami i w końcu jakiś zjazd po czym znaleźliśmy się na drodze prowadzącej z Brzanki do Burzyna. Po drodze mijamy turystów zachwyconych naszą obecnością oraz tym jak przemierzamy kałuże i błota na drodze. Przed sobą widzimy kolejny ciekawy podjazd, kamienny fragment trasy, zjazd schodzi nam bardzo płynnie, ale jak będzie na podjeździe? Dawno tego nie robiliśmy w tym miejscu, ku uciesze wszystkich dotarliśmy do końca podjazdu bez chociażby uślizgnięcia, jak to mówią trening czyni mistrza. Teraz już łatwe fragmenty dojazdu do bacówki, Mirek po drodze pokazuje Dawidowi podjazd pod szczyt Brzanki, my jedziemy szlakiem i czekamy na niego po drugiej stronie, podobno nic ciężkiego. Dziś jak się okazało naszym celem nie była bacówka tylko wieża widokowa, wyszliśmy na ostatnie piętro przy takiej widoczności musi być tam cudny widok i tak też było, widok spełniał nasz naj śmielsze oczekiwania, było widać wszystko Jamną, Jaworz, inne szczyty nawet Tatry, widoki do pozazdroszczenia. Kilka zdjęć analiz widoków i możemy wracać, tylko którędy?

Z Brzanki
                                                               Widok z Brzanki, jak się przyglądnąć dokładnie w tle Tatry

 Na Burzyn i przez Tuchów do Pleśnej, tak też zaakceptowaliśmy tą wersję ruszając w dalszą trasę. Jedziemy już na Burzyn towarzystwo przede mną się zatrzymuje i zawraca, jedziemy na prawo zjazd wąwozami, nie wiem co to za szlak, zapomniałem mówiono mi że to trasa Maratonu Tarnowskiego, prowadzi Dawid a ja siedzę na kole Mirka, zjeżdżamy delikatnie, aż słyszymy głośne UWAGA !!! Kolarze !!! Ścieżką do góry szła spora grupa ludzi, wołam do Mirka jak się przewrócisz będzie śmiech, ludzie wołają że śmiać się nie będą, wiadome jest że jak Mirek zobaczy kamerę, aparat lub ludzi poziom jego umiejętności wzrasta i jest w stanie jechać szybciej i tak też czyni, po kamieniach i gałęziach koło ludzi przemykamy z gracją i dużą lekkością pokonując przeszkody jak delikatne nierówności,

Opuszczamy Brzankę                                                                                              Z górki do domu

Mirek sam jest z siebie dumny, nie sądził że da radę tak szybko to pokonać, podniecenie nie trwało długo nie ma ludzi tempo ewidentnie spadło :) . Przez różne młaki, kamienie i ziemne przejazdy docieramy do asfaltu, którym zjeżdżamy w dół, Dawid skręca koło kościółka w prawo na kamień Olka w oddali dostrzegamy piękny widok na Klasztor w Tuchowie.

Zjazd Olka                                                                                Uwaga na kamień Olka

Dojeżdżamy do drogi głównej Tuchów - Ryglice udajemy się na zachód na rynek w Tuchowie, skąd ulicą Sobieskiego II udajemy się do Buchcic. Tam Dawid poddaje propozycję która nie bardzo podoba się Mirkowi,  a jest nią podjazd pod Piotrkowice koło cmentarza, mimo dąsów i namawiań do trasy przez trzy kopce udaliśmy się na szczyt Piotrkowic, tamtędy dostaliśmy się do drogi głównej DK977 tamtędy przez Frysztakowe Dołki do Zawady. Pod Szkołą Podstawową rozstajemy się Mirek po raz kolejny zdobywa Świętą Górę i zjeżdża do domu do Tarnowa, my mamy już tylko z górki do domu, Dawid wraca do nauki a ja też powinienem.

Brzanka                                                                                  Brzanka w całej okazałości

Dzięki za wspólną jazdę było wyśmienicie, Wtorek MTB w Poniedziałek udał się w 100%, patrząc na dzisiejszą pogodę była to słuszna decyzja. Na trasie było wszystko zjazdy, podjazdy, błota, rzeki, trawy, kamienie, zdjęcia i grzyby. Zabawa była przednia, mówią że opony robią dużą robotę, jednak jak pokazuje doświadczenie umiejętne ich wykorzystanie też jest ważne. Kto nie był niech już żałuje czytając tą relację. Co będzie za tydzień zobaczymy, czy się w ogóle zjawimy ale Brzanka będzie na 99% :D Jeden procent to deszcz :D

POZDROWER

Relacja Dawida
http://labudu.bikestats.pl/1211585,Poniedzialkowe-...

  • DST 69.02km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:09
  • VAVG 16.63km/h
  • VMAX 62.10km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 4524kcal
  • Podjazdy 1369m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 sierpnia 2014

Niedzielna mokra szosa

SKŁAD : Marcin, Sebastian, Krzysiek, Dawid i Marcin tylko kawałek trasy 

W liczbach


Wyjazd 13:30
Dystans 64,93 km
Czas trwania 2h:34m:12s
Śr. prędkość 25,3km/h
Przewyższeń ok 538

Ślad trasy na endomondo w linku poniżej
https://www.endomondo.com/workouts/396743123/41215...

                                                                                     Dożynki w Gminie Pleśna

Niedziela zapowiadała się iście deszczowo, od wczesnego ranka padało i nie zapowiadało się że będzie szansa dziś na rowerowy wypad. Stało się jednak inaczej, po godzinie 12 zaczęło się przejaśniać i dostałem wiadomość od Marcina że planują wybrać się przez Ryglice na Pilzno. Poinformowałem Dawid i zacząłem przygotowania do rekreacyjnej wycieczki, gdyż wiedziałem że ani tempo ani teren nie będzie wymagający, w mojej ogólnej kondycji psychiczno-kondycyjno-chorobowej idealna opcja. Tak więc z początku w pełnej obsadzie ruszyliśmy do Łękawicy w sumie prawie same zjazdy, tam Dawid odbił na prawo na szutrowy podjazd my natomiast ruszyliśmy w kierunku na Skrzyszów główną drogą, na czubie peletonu z początku siedział Sebastian lecz później zmienił go Marcin, ja natomiast z innym Marcinem jechaliśmy za nimi. Na skrzyżowaniu koło stacji benzynowej w Skrzyszowie, Marcin odbił na Tarnów a my ruszyliśmy na Zalasową. Jak się okazało na prowadzenie zostałem jednogłośnie wybrany i prowadziłem peleton na samą krzyżówkę osiągając stosunkowo dobre tempo. Na zjeździe chciałem mocno dokręcić, lecz szybko chłopaki zostali z tyłu twierdząc że zabrakło im przełożeń, tuż przed Ryglicami zaczęło padać i szybko skryliśmy się na przestanku autobusowym. Dołączył do nas kolarz na szosie jadący na Treku z Ryglic, jak się okazało tez z Tarnowa tyle że jechał przez Tuchów i prowadził chmurę z deszczem, ubrał się i pojechał my natomiast czekaliśmy nadal. Humory nas nie opuszczały więc czas mijał przyjemnie, gdy zelżyło chłopaków nabrała ochota na lody w Ryglicach, mnie pozostało patrzeć i śmiać się pod nosem. Po kilku minutach przejaśniło się na tyle że ruszyliśmy w kierunku na Tuchów, tam widziałem już że Sebastian opadał z sił, udaliśmy się do Tuchowa na rynek a stamtąd na Buchcice i Pleśną zachodnim brzegiem rzeki Biała. Dojechaliśmy do celu, pokazałem jeszcze Marcinowi nowy podjazd na Słoną Górę i zawróciliśmy pod Urząd Gminy gdzie trwały Dożynki Gminne, posłuchaliśmy miejscowych przygrywek oraz skosztowaliśmy miejscowego chleba. Po tych czynnościach udaliśmy się już w drogę powrotną do domu, dojechaliśmy do Radlnej i Marcin z Sebastianem pojechali oglądać trawę pod GPZ a ja skoczyłem zdobyć KOM-a niestety zabrakło 8 secund, wróciłem do chłopaków i się okazało że wpadli na niezłe gówno leżące na całej drodze brudząc sobie przy tym opony. Pod Desperado robimy ustawkę, wyścig, ja jadę przez Tarnowiec oni prosto granicami kto pierwszy na Pętli Autobusowej w Zawadzie, ja mam przynajmniej 2 km dłuższy dystans, ale z przyjemnością przyjmuję wyzwanie. Staram się dawać z siebie wszystko jednak opory wiatru robią swoje, wpadam na podjazd pod Zawadę od Tarnowca zdyszany ale jadę ostro, wykręciłem swój rekord na tym segmencie, jeszcze zjazd pod pętlę i Oni już są. Trochę zasmucony podjeżdżam do nich, przegrałem o jakieś 2-3 minuty. Później już pożegnania i powrót do domu. Dzięki za jazdę do następnego.
  • DST 64.93km
  • Czas 02:34
  • VAVG 25.30km/h
  • VMAX 66.60km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 3473kcal
  • Podjazdy 538m
  • Sprzęt HARD ROCX ROADRIDE 50
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 sierpnia 2014 | Uczestnicy

Sobota MTB

SKŁAD : Leszek, Tomek, Mirek, Dawid, Krzysiek 

W liczbach


Wyjazd 15:40 DOM
Dystans 50,20 km
Czas trwania 2h:43m:50s
Śr. prędkość 18,4 km/h
Przewyższeń ok 843
Powrót 19:20

Ślad trasy na endomondo w linku poniżej
https://www.endomondo.com/workouts/396260222/41215...


Najpierw z Dawidem pod kościół w Zawadzie, szybki zjazd lasem pod basen, alejami na Lotniczą, tamtędy przez pola do ulicy Lwowskiej przez BP na osiedle Zielone, przebijamy się pod kościół i  w linii prostej przez krzaczory pod Lipie, tam nikogo nie ma. Dawid sprawdza Endomondo Mirek zaraz powinien być, i tak też się stało, coś buczy w krzakach, po chwili wyłania się Mirek wraz z Tomkiem, jeździli już po Lipiu, Leszek ma do nas dołączyć trochę później.


Dziś każdy miał trochę poprowadzić po Lipiu takie 10 minutowe rundki, jak się okazało dla niektórych 10 minut to już za dużo i odłączali się od peletonu i jechali na start kolejnej pętli. Nie rozumiem sytuacji OTR, wspólnie mamy trenować technikę, a Mirek skracał sobie drogę w każdy możliwy sposób :D


Po ponad godzinnej jeździe wybraliśmy się na wschód nad Pilznem ciemne chmury nic dobrego nie zapowiadają. Główny meteopata kraju twierdzi że padać nie będzie, lecz dla bezpieczeństwa na skrzyżowaniu odbiliśmy na Ładną, tam nieopodal świateł była solidna kolizja drogowa, samochód ciężko będzie wyklepać.


Przejeżdżając przez A4 mijamy zawodnikó Oshee Bike Brothers Team którzy właśnie wracali z Sanoka. My udaliśmy się do Szynwałdu a z tamtąd szutrowym podjazdem przetransportowaliśmy się na Trzemeską Górę. Następnie udawaliśmy się łącznikiem w kierunku Łękawicy kiedy wpadł wspaniały pomysł poćwiczenia techniki na zjeździe Tomka. Zjazd ciekawy i zjeżdżałem już tutaj w podobnych warunkach, jednak dziś nie czułem się pewien swoich możliwości. Dawid z Tomkiem ruszyli naprzód, ja za nimi starałem się dotrzymać kroku, lecz mnie odstawili na dobre 50 metrów. Za mną początkowo znajdował się Leszek jednak w połowie zjazdu został, Mirek przyjechał z taką stratą jakby cały zjazd sprowadzał rower. Leszek wspominał o jakimś skrócie który znalazł Mirek przez pola, ale pieron go wie co miał na myśli. Pod Zawadę podjazd łąkami i tak znaleźliśmy się pod Kościołem w Zawadzie, pożegnaliśmy się i każdy pojechał w swoim kierunku.

Dzięki za wspólną jazdę i do zobaczenia następnym razem.

  • DST 50.20km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:43
  • VAVG 18.48km/h
  • VMAX 56.70km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 2970kcal
  • Podjazdy 843m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 sierpnia 2014

Wycieczkowo

Szybko obwodnicą do Zgłobic, musiałem sprawdzić czy farba wyschła i czy dobrałem dobry odcień koloru do całej reszty. Następnie udałem się pod stadion Unii aby sprawdzić jak przygotowania do wieczornej imprezy, następnie wróciłem do Zgłobic i przez Rzuchową, Świebodzin wróciłem do domu. Po drodze poprawiłem swój czas podjazdu pod Nowodworze od strony Radlnej.

https://www.endomondo.com/workouts/395500242/41215...

  • DST 37.58km
  • Czas 01:13
  • VAVG 30.89km/h
  • VMAX 62.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2146kcal
  • Podjazdy 239m
  • Sprzęt HARD ROCX ROADRIDE 50
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 20 sierpnia 2014 | Uczestnicy

Szosowa wyprawa

Nad ranem po godzinie 8 wyruszyłem do Zgłobic porobić trochę tu trochę tam. Po skończonych zajęciach po godzinie 14 wyruszyłem w drogę powrotną do domu. Razem wyszło prawie 21 kilometrów w 44 minuty. Podjeżdżam a pod domem Dawid z Marcinem grzebią przy jego nowym rowerze, widać wszystko gra i wieczorem możemy wyruszyć na trasę. O 17 umawiamy się z Leszkiem pod Domem Kultury w Mościcach. Teraz pozostaje czas na obiadek przebranie się i jazda na południowe Asfalty.

Ślad trasy na endomondo w linku poniżej
https://www.endomondo.com/workouts/394653579/41215...

                                                                            Leszek prowadzi ulicami Zakliczyna

SKŁAD : Leszek, Rafał, Marcin, Krzysiek, Dawid, Aleksander

W liczbach
Wyjazd 16:20 DOM
Dystans 89,92 km
Czas trwania 3h:18m:58s
Śr. prędkość 27,1 km/h
Przewyższeń ok 768
Powrót 21:40

Ślad trasy na endomondo w linku poniżej
https://www.endomondo.com/workouts/394653857/41215...

Marcin nie mógł się doczekać tej jazdy więc już 16:20 wyruszyliśmy do Mościc. Zjazd do Tarnowca, następnie obwodnicą trochę ponad 30 km/h zahaczamy o sklep Bike Brothers gdzie Marcin ogląda pedały, buty oraz licznik który wpada mu w oko i od razu montuje na rowerze. Średnia do sklepu 38,4 km/h, pod wiatr ledwo się utrzymałem na prowadzeniu :D. Później Czarną Drogą pod Stadion w Mościcach i pod Dom Kultury, zdziwiło mnie bo 17:08 Leszka jeszcze nie było, ani żadnej osoby chętnej do jazdy :D . Leszek telefonu nie odbiera, myślę jedzie, ale tam ma 2 min drogi a jego nie ma i nie ma. Nagle widzę jedzie, czekamy jeszcze chwilę i ruszamy w drogę, najpierw delikatnie bo rogatki kolejowe zamknięte, usadawiamy się na 2 miejscu za Corsą i czekamy na otwarcie, na przejeździe ruszamy za samochodem, na skrzyżowaniu oglądam się za siebie nie ma już nikogo to zaczekam na towarzyszy wyprawy. Później pagórek pod Zbylitowską Górę staram się jechać równym tempem, dojeżdżam pod przestanek autobusowy widzę tylko Leszka w oddali, więc delikatnie po płaskim, Marcinowi spadł łańcuch, Po co redukował ? Dojeżdżamy do świateł i widzimy Rafała który już na nas czeka. W dalszą drogę jedziemy już razem. Zaraz dzwoni Dawid żeby zorientować się co w trawie piszczy.

                                                                                  Selfie z języczkiem, w tle Leszek

Na razie wszystkie pagórki padły moim łupem, bez walki, w sumie nikt się nie ścigał, ale ja prowadziłem peleton na płaskich a na podjazdach zwykle sam dojeżdżałem na szczyt z czym czułem się trochę nie swojo, zwykle muszę pędzić za innymi :D . Zjazd do Dąbrówki Szczepanowskiej podjeździk koło Golgoty i już nie ciągnę dalej, może trochę pogadać, szybko znaleźliśmy się w Janowicach gdzie Rafał ruszył w kierunku krzyżówki na Lubince, a my ruszyliśmy na Zakliczyn, moje prowadzenie nie trwało długo gdyż kolejny telefon, zatrzymałem się żeby pogadać i pędzę za chłopakami. Daleko nie odjechali ale zaraz będziemy skręcać na dworek p. K. Pendereckiego. Leszek poprowadził bocznymi dróżkami wokół Zakliczyna, ale stan nawierzchni pozostawia wiele do życzenia, wolę już jechać główną na rondo. W końcu dojechaliśmy do Stróży, a więc wróciliśmy na właściwe tory, po zjeździe mierzę się z BMW kolejna porażka :D

                                                                            Grunt to czerpać z tego przyjemność

W Filipowicach odbijamy na Rudę Kameralną a Marcin z zaciekawieniem czeka na podjazd o którym mu wspominałem, delikatna wspinaczka na Borową. Płasko, płasko nagle jest znak ostry podjazd i tylko widzimy krótki podjazd i zakręt co już co niektórych przeraziło. Rozpoczynam podjazd delikatnie ale równym tempem i stopniowo oddalam się od chłopaków, aż na zakrętach całkowicie mi zniknęli, czekam na nich na skrzyżowaniu i jedziemy dalej, teraz już prawie cały czas z górki do Paleśnicy. Marcin oczekuje na sklep bo skończyło mu się paliwo, picie, jedzenie i siły, została tylko chęć do dalszej jazdy :D . Dojeżdżamy do Paleśnicy sklepu nie było siadam na czubie i ostro prowadzę do Zakliczyna byle szybciej w sklepie. Żwawym tempem trafiamy na stację LOTOS w Zakliczynie, gdzie robimy sobie PIT-Stop. Skoro tradycyjny PIT-STOP jest w remoncie.

                                                                                       Bez paliwa nie ma jazdy

Dzwonię do Olka, kręcą się po Lubince i z pewnością się spotkamy. Po płaskim na czubie Leszek ja obok niego a Marcin chowa się na kole, gdy dojeżdżamy do Janowic z przeciwka przemykają dwaj kolarze, Dawid z Olkiem nie mogli się już nas doczekać na podjeździe więc zapędzili się w kierunku na Zakliczyn. Próbujemy wspólnie podjechać Lubinkę, nic z tego chłopaki za bardzo uciekli, dogonić ich nie miałem już szans więc zostałem dotrzymać kroku Leszkowi i Marcinowi który sporo już opadł z sił na tym podjeździe. Wjeżdżamy na szczyt, stajemy na środku skrzyżowania i gawędzimy, po chwili z Janowic Wojtka Sz. Gadu Gadu a tu już się ciemno robi, pędzimy w mroku do Rzuchowej tam rozjeżdżamy się z Wojtkiem oraz Leszkiem i w 4 osobowym peletonie jedziemy przez Świebodzin. Podjazd na Nowodworze chciałem gonić Dawida i Olka ale jak przyłożyli nogi na pedała to nie miałem o czym marzyć. Na szczycie poczekałem na Marcina i oświetlając go dojechaliśmy do chłopaków pod szkołą w Tarnowcu. Długa, długa długa rozmowa i grubo po 21 jedziemy do domu. Już zaczęło kropić, Olek ruszył na Tarnów a my na Marcinkę, Dawid zjeżdża do domu a ja odprowadzam Marcina w świetle lampek, czym bliżej kościoła tym bardziej pada, ale to już finisz więc niech trochę skropi.

                                                                          Pamiętaj Kolos śmieci się wyrzuca do kosza

Na koniec Leszek chciał pogrozić Kolosowi za jego występki. Środowisko należy szanować i dbać o jego wygląd. Dzięki za wspólną jazdę, do zobaczenia w przyszłości.
  • DST 110.78km
  • Czas 04:04
  • VAVG 27.24km/h
  • VMAX 64.80km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Kalorie 6012kcal
  • Podjazdy 936m
  • Sprzęt HARD ROCX ROADRIDE 50
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 sierpnia 2014 | Uczestnicy

Wtorek MTB

Widok na Liwocz                                                                                    Panorama Liwocza w tle

SKŁAD
Paweł, Mirek, Dawid, Krzysiek


W liczbach
Wyjazd 9:15 DOM
Dystans 70,91 km
Czas trwania 4h:25m:30s
Śr. prędkość 16 km/h
Przewyższeń ok 1386
Powrót 16:00



Ślad trasy na endomondo w linku poniżej

https://www.endomondo.com/workouts/393652103/41215...

Wczoraj późnym popołudniem dzięki pomocy Dawida udało się odebrać rower z serwisu Bieniasz Bike, w którym miałem poprawiany gwint na suporcie. Rower w domu więc można jechać na kolejny Wtorek MTB, nie wiedziałem jeszcze jak liczna będzie dzisiaj ekipa, ale zapowiadał się wtorek z przygodami i różnymi atrakcjami. Rankiem jeszcze Dawid pomajstrował przy swoim rumaku i mogliśmy jechać na miejsce spotkania "9:30 sklep Antoniego" ul.Tuchowska. Jak było ustalone tak i zostało wykonane, niedługo musieliśmy czekać na Kolosa który jak sam wspominał był 15 sekund przed czasem, chwilę oglądaliśmy wystawę sklepową z nadzieją że ktoś do nas dołączy, niestety na nadziei się skończyło. Ledwo ruszyliśmy Mirek dostawał tajemnicze telefony, po zakończonej rozmowie usłyszałem Paweł jedzie z nami, ok będzie do pary pomyślałem. Dawid popędził pod gazy koło obwodnicy i gdy wszyscy dojechaliśmy zaczęliśmy czekać na Pawła. Po kilku chwilach Mirkowi wpadł do głowy rewelacyjny pomysł, że Paweł mógł odbić na basen i tam nas dogoni, ja pojechałem jeszcze zerknąć na Tuchowską, a pozostali rozpoczęli podjazd szuterkiem na Świętą Górę. Długo ich nie widziałem jednak gdy już mi się wyłonili zza zakrętu mogłem zwolnić tempa, tuż przed nami był już Paweł i wspólnie dotarliśmy prawie na szczyt.

                                                                                      Bufet na Świniej Górzej

Następnie trasą przez las do Łękawicy, jeśli dobrze pamiętam jest to trasa Rajdu Sokołów z zeszłej jesieni. Następnie podjazd asfaltowy na Trzemesną i tam skręt w lewo na fajny odcinek terenowy, ostatnio bardzo często o niego zahaczamy jeżdżąc zarówno na Kokocz jak i na Brzankę. Na podjeździe błotnistym prowadzącym do szutrówki o dziwo nie ma liści, większość nieprzyjemnych elementów została wymyta przez spływającą wodę. Teraz przed nami były dwa szybkie szutrowe zjazdy pokonane płynnie oraz rozdzielający je wymagający podjazd asfaltowy. Po ich pokonaniu rozpoczęliśmy wspinaczkę na Świnią Górę na której zahaczyliśmy o sklep. Po uzupełnieniu zapasów znowu mieliśmy sporo do roboty, nie chodzi tylko o podjazd, ale również rozpoczęła się gra słowna ponieważ Kolos znowu nie zachował się należycie.

                                                                                              Bałagan u Kolosa

Szybko przypomnieliśmy mu że posiada on już żółtą kartę za swoje zachowanie i musi trzymać się na baczności. Z pomrukiwaniem wyrzucił pozostałości do kosza na śmieci. Po zdobyciu szczytu Kolos zdecydował nam pokazać nowy trawiasty podjazd na Kokocz, zawsze fajnie jest poznać nowe warianty zdobywania celu podróży. Najpierw dojazd asfaltami i rozpoczęcie podjazdu, łąka jest, ale ktoś tu kiedyś chodzi, chodził czy chociaż jakiś zwierz przechodził, naglę zaczęło się pod nami zapadać (Przynajmniej pode mną :) ) W tył wzrot i Kolos poprowadził nas na właściwe tory, grunt to jazda ścieżką i od tego momentu oceniam ten podjazd in PLUS.

                                                                                     Cel podróży w oddali

Pod chatką na Kokoczu, zrobiliśmy sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie, Mirek chciał nam coś udowodnić i wyzbierał śmieci leżące koło budowli i wszystkie wrzucił do kontenera znajdującego się przy drodze głównej. Czas nagli pora ruszać dalej, od tej pory miałem ja prowadzić aż do dotarcia do żółtego szlaku, wczoraj przypominałem sobie trasę z ubiegłego lata którą pokazywał Krzysiek Łuczkowiec, jednak ja chciałem ją pokonać odwrotnie z góry na dół, najpierw skręciliśmy w wyjazd o 10 metrów za wysoko, zjazd do lasu i w lesie był bardzo przyjemny i interesujący, jednak wizja pomyłki i powrotnego wspinania nie była już taka miła. Wróciliśmy do drogi głównej i wjechaliśmy w odpowiedni zjazd, przejechaliśmy fragment i coś mi nie gra, dojechaliśmy do pola koło wieżyczki leśniczego, którą pamiętałem. Tylko nigdzie nie widać zjazd, ścieżki czegokolwiek, patrzę na GPS i jest byliśmy blisko, ale nie spodziewałem się że po zjeździe będziemy musieli troszeczkę się powspinać, następnie 5 metrów przejechałem wjazd na łąkę jadąc z nadzieją że zaraz będzie łagodniejszy wjazd na łąkę, ale las zaczął się na dobre. Zjazd łąką i dojazd do szutrówki, na której pamiętam wspinaliśmy się kiedyś w pełnym słońcu, czekam na resztę i potwierdzam swoją pozycję na Endomondo, i już widzę problemy mamy wjechać w las, a tam nie ma żadnej ścieżki nic tam nie widzę wszystko zarośnięte, widocznie Krzysiek dawno tu nie jeździł. Nagle między krzakami dostrzegam coś w stylu ścieżki, może na grzyby może udeptanej przez zwierzęta, nie myśląc ruszyłem w dół aż do momentu kiedy droga przestała przypominać ścieżkę. Mirek przez chaszcze idzie w górę, chłopaki mówią że znowu się zgubiłem, ja patrzę na Endomondo pozycja jest ok może 10 metrów niżej jechaliśmy rok wcześniej, Mirek dostrzega drogę, po przejechaniu kilku metrów dotarliśmy do odpowiedniego skrzyżowania. Czekał nas zjazd pomiędzy polami a następnie wspinaczka asfaltowa, dotarliśmy do Lubczy.

                                                                                    Kolos segreguje śmieci

Z Lubczy oczywiście wspinaczka do Kowalowej, namawiam jeszcze Pawła na wspólną jazdę, gdy dojedziemy do głównej będzie miał łatwiej trafić do domu. Rozstajemy się na rozjeździe i atakujemy jakiś podjazd zaproponowany przez Mirka. W międzyczasie Dawid rozmawia z Mirkiem o pogodzie :) Wyjeżdżamy na jakiś pagórek i zaczyna okropnie padać chronimy się pod czymś zawieszonym nad nowo budowaną kapliczką przydrożną. Gdy przestało pojechaliśmy dalej szukać przejazdu, na drodze stanął nam dobitny podjazd, krótki lecz stromy. Nic z tego tędy nie pojedziemy, podjechaliśmy pod inną kapliczkę bo znowu waliło grochami. Koniec dywagacji, dziś niestety Brzanki nie zdobędziemy, czas nagli wracamy do domu, oczywiście jak przestanie padać. Zelżyło ruszyliśmy na Ryglice, jednak cisza nie trwała długo, schroniliśmy się pod niebieską narzutą po raz kolejny.

                                                                                       Przesiąkamy na całego

Tym razem nasz postój był o wiele wiele dłuższy. Nasze zadaszenie przestawało spełniać swoje zadanie, w dodatku dokuczał nam chłód i wiatr, jedynie wody nam nie brakowało. Ciągłe huki piorunów przerywały nasze rozmyślania, z południa widać już oznaki przejaśnień więc źle nie jest. Ruszyliśmy w dół i znowu lunęło, tym razem nie było zbytnio gdzie się zatrzymać, więc jechaliśmy dalej. Po drodze mijaliśmy strumienie płynące drogą, fosami transportując po drodze liczne kamienie i ziemię. Udało się jesteśmy w Ryglicach, nie pada ale mijamy straż pożarną ludzie nieopodal rynku są podtopieni. Mirek skoczył do sklepu i ruszyliśmy na Zalasową gdyż z zachodu szła kolejna nawałnica. Szła i nas dogoniła nieopodal krzyżówki w Zalasowej.

                                                                          Na przestanku cisza spokój

Kiedy tylko ulżyło ruszyliśmy na Trzemeską Górkę, z niepokojem oczekując czy tam wpadniemy w błoto u ubrudzimy sobie jeszcze bardziej rowery. Po tylu przygodach w sumie nie straszne nam już błoto, nawet jak oblepi rower, znając nasze szczęście zaraz przyjdzie burza i wszystko wymyje. Tak więc wartko ruszyliśmy na krzyżówkę w Trzemesnej, stamtąd zjazd do Łekawicy i koło kiosku wspinaczka pod szkołę w Zawadzie gdzie się rozstajemy  z Mirkiem i jedziemy odpocząć do domu.


Dzięki wszystkim za wycieczkę. Przepraszam za moje pomyłki, jedynie czym mogę się usprawiedliwić to nieznajomością terenu i chęcią pokazania wam czegoś nowego, niestety przez mało uczęszczane szlaku ciężko było na nie natrafić. Może następnym razem będzie lepiej, szkoda tego deszczu który nam popsuł zabawę jak również rozładowany telefon Kolosa który doprowadził go do niestrawności. DZIĘKI JESZCZE RAZ I DO ZOBACZENIA WKRÓTCE

PS
Tekst powstał pod doszczętną cenzurą Kolosa, pierwowzór dostępny jedynie na PRIWAT

  • DST 70.91km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:25
  • VAVG 16.06km/h
  • VMAX 60.30km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 4831kcal
  • Podjazdy 1386m
  • Sprzęt Specialized Hardrock
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl